Paweł Kryszałowicz 20 lat po meczu z USA: zaskoczyliśmy ich na początku. Zdobyć bramkę na mundialu to niesamowita sprawa!
Dokładnie dwadzieścia lat temu, 14 czerwca, w ostatnim meczu Mistrzostw Świata w Korei Południowej i Japonii Polska pokonała Stany Zjednoczone 3:1. Drugiego gola zdobył wówczas Paweł Kryszałowicz, dziś prezes Gryfu Słupsk.
Paweł Kryszałowicz, strzelec gola w meczu z USA na mundialu obecnie jest prezesem Gryfu Słupsk, swego macierzystego klubu. Fot. Archiwum Gryfu/Facebook
Pamięta pan jeszcze po latach o tej dacie, 14 czerwca? W pana piłkarskiej karierze na pewno jest to dzień szczególny.
Oczywiście, ale nie jest też tak, że rozpamiętuję ją jakoś często. W ferworze codzienności, bieżących spraw nie ma po prostu na to czasu. Z pewnością jednak tamten mecz z USA, nasz ostatni w mundialu w Korei, był dla mnie szczególnym wydarzeniem, choćby z tego względu, że pokonaliśmy mocnego przeciwnika a ja zdobyłem bramkę.
Czemu był to wówczas nasz ostatni mecz w tamtym mundialu, dodatkowo o przysłowiową "pietruszkę" to przypomnimy później. Teraz pytanie o samego rywala - jaka to była drużyna, co okazało się według pana kluczem do wygranej? Trzeba pamiętać, że wystąpiliśmy w zmienionym składzie w porównaniu do poprzednich potyczek w Koreą Południową i Portugalią.
- Myślę, że decydujące znaczenie miał sam początek meczu. Rozpoczęliśmy go kapitalnie, bo już w piątej minucie prowadziliśmy 2:0. W 2 minucie do siatki trafił Emmanuel Olisadebe, w trzeciej pan. Tego Amerykanie na pewno się nie spodziewali po naszym zespole, który już przecież nie miał szans na awans do 1/8 finału...
... Oglądając powtórki tego spotkania nie sposób nie zwrócić uwagi na minę Bruce'a Areny, selekcjonera USA, który po tym, jak pan strzelił drugą bramkę, wydawał się nie dowierzać, że to dzieje się naprawdę...
- ... był to rywal wprawdzie spoza Europy, ale wielu piłkarzy USA grało wówczas na co dzień w klubach na starym kontynencie, na przykład Jacek Krzynówek stanął naprzeciwko kolegi z niemieckiej drużyny z Norymbergi. Nie stanowili dla nas jakiejś tajemnicy, nie prezentowali stylu gry, który dla nas byłby jakiś nieznany. Zresztą, my tak naprawdę pokazaliśmy w tym pojedynku to, co wielokrotnie w meczach eliminacyjnych do tamtych mistrzostw. Lubiliśmy ofensywną grę, byliśmy skuteczni, potrafiliśmy zaskoczyć przeciwników.
Akcja, po której pan zdobył gola na 2:0 była, można tak powiedzieć, koronkowa, finalnie wykorzystał pan podanie właśnie Krzynówka i trafił do siatki. Wiem, że to będzie banalnie pytanie, ale co czuje zawodnik po strzeleniu gola w mundialu?
- Niesamowite uczucie! Co tu mówić, wielu świetnych piłkarzy nigdy tego nie dokonało, ja znalazłem się w gronie szczęśliwców. Radość nie do opowiedzenia i na pewno coś, do czego po latach chętnie wraca się wspomnieniami.
Wtedy oprócz pana do siatki rywali trafili: Olisadebe i w drugiej połowie, na 3:0 Marcin Żewłakow. Naszego udziału w tych mistrzostwach zdecydowanie jednak do udanych nie możemy zaliczyć. Wcześniej polegliśmy z Koreą Południową 0:2, Portugalią 0:4...
- ... tak, zwycięstwo nad USA było tylko tym na otarcie łez. Wie pan, różnie po latach można nasz występ w Azji ocenić, powody porażki. Balon oczekiwań i nastrojów przed mistrzostwami był u nas nadmuchany a tak naprawdę bez wielkiej filozofii trzeba powiedzieć, że żaden z nas, ówczesnych reprezentantów Polski, nie miał doświadczenia z gry w tak wielkim turnieju, ale i samych przygotowań do imprezy. I to było niestety widać na boisku. Oczekiwania oczekiwaniami, ale realnie patrząc nasza kadra po raz pierwszy od szesnastu lat w ogóle wystąpiła w mundialu, w piłce nożnej to szmat czasu. Nie mieliśmy po prostu okazji takiego doświadczenia zdobyć.
Paweł Kryszałowicz z czasów gry w reprezentacji. To zdjęcie z autografem to pamiątka prywatna blogera i kibica Adama Zajączkowskiego (jego profil znajdziecie tutaj Adam Zajączkowski)
Po koreańskim turnieju właściwie zakończyła się dla pana kariera w reprezentacji Polski. Wiem, że to może ciężko osobiście odpowiedzieć na takie pytanie, ale dlaczego?
- Po tym, kiedy trener Jerzy Engel pożegnał się z reprezentacją, przejął ją najpierw na kilka miesięcy Zbigniew Boniek, po nim Paweł Janas. Pierwszy z wymienionych nie widział mnie w składzie, za kadencji drugiego wystąpiłem chyba tylko w dwóch spotkaniach i tyle było tej mojej gry w reprezentacji. Co mogę jednak powiedzieć, taka jest piłka, takie są realia, przychodzą nowi trenerzy i stawiają na innych zawodników niż ich poprzednicy.
Co nasza obecna reprezentacja może ugrać na mundialu w Katarze?
- Ciężkie pytanie. Na pewno wyjście z grupy nie jest czymś nierealnym, ale aby to się stało, drużyna musi spełnić wiele warunków. Jeden z najważniejszych jest taki, że muszą regularnie występować w swoich klubach. Dla Roberta Lewandowskiego i piłkarzy z jego pokolenia będzie to już tak naprawdę ostatnia szansa ku temu, aby zaistnieć na wielkiej imprezie. W reprezentacji pojawiają się młodzi, to dobrze, natomiast wiadomo, oni dopiero uczą się rywalizacji z najlepszymi. Mamy wreszcie trenera Czesława Michniewicza, głodnego sukcesu z seniorską drużyną narodową. Powtarzam jednak, teraz nie czas i miejsce, aby wróżyć z fusów. Najbliższe miesiące drużyna musi wykorzystać na zbudowanie jak najlepszej formy.
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK
Paweł Kryszałowicz (rocznik 1974). Jest wychowankiem Gryfu Słupsk, występował także w Zawiszy Bydgoszcz, Amice Wronki, niemieckich klubach: Eintrachcie Frankfurt i SV Wilhelmshaven, karierę zakończył w Gryfie, obecnie jest prezesem tego klubu. Był napastnikiem. W pierwszej reprezentacji Polski występował w latach 1999-2004, zagrał w 30 spotkaniach, strzelił dziesięć goli, w tym jednego w mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku.
Wiele podobnych wywiadów możecie przeczytać w mojej książce - ebooku
"Na biało-czerwonym szlaku", link do niej znajdziecie na stronie głównej
bloga. Czy pojawi się ona w wersji drukowanej w księgarniach? Możesz
dołożyć do tego swoją cegiełkę. Jak wesprzeć mój projekt? Szczegóły
znajdziecie tutaj WSPIERAM TO. Książka "Na biało-czerwonym szlaku"
Komentarze
Prześlij komentarz