Mecz Polska - Łotwa w Iławie 30 lat temu był wielkim świętem. Na stadionie zasiadło ponad 12 tysięcy widzów
Są mecze, które nawet jeśli były tylko towarzyskimi, przechodzą do historii. 18 listopada minie dokładnie trzydzieści lat od spotkania Polska - Łotwa na stadionie Jezioraka w Iławie. Gospodarze stawali na głowie, aby ten pojedynek mógł się odbyć. Choć była już jesienna plucha, to atmosfera na trybunach bardzo gorąca. Powspominajmy to spotkanie z tymi, którzy dokładali wszelkich starań, aby w ogóle doszło ono do skutku.
18 listopada 1992 roku na stadionie w Iławie zasiadło ponad 12 tysięcy kibiców. Zdjęcia: Archiwum Jezioraka Iława/materiały Andrzeja Sobiecha i Zbigniewa Szczypińskiego.
1992 roku był pamiętny dla polskiego futbolu. Latem reprezentacja olimpijska prowadzona przez Janusza Wójcika zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich w Barcelonie. Większość jego podopiecznych aspirowała wówczas do gry w pierwszej reprezentacji, kolejni debiutowali w kadrze trenera Andrzeja Strejlaua. We wrześniu i październiku tamtego roku biało-czerwoni udanie rozpoczęli eliminacje do mistrzostw świata w USA. Wprawdzie pierwszy pojedynek z Turcją w Poznaniu na kolana kibiców nie rzucił, skromne acz zasłużone zwycięstwo 1:0 dawało jednak cenny komplet punktów na inauguracje. W kolejnym pojedynku zremisowaliśmy na wyjeździe z naszpikowaną gwiazdami Holandią 2:2. Nastroje były optymistyczne, reprezentacja miała jeszcze do rozegrania trzy towarzyskie pojedynki, z czego dwa podczas tournee w Ameryce Południowej (z Argentyną i Urugwajem) pod koniec listopada. W planach był wcześniej mecz z Łotwą. Drużyna ta, po rozpadzie Związku Radzieckiego, dopiero zaczynała rywalizację na międzynarodowej arenie jako samodzielna reprezentacja. Zdecydowanym faworytem konfrontacji była Polska.
Szalony wyścig z czasem
Pojawił się jednak problem innego rodzaju, organizacyjny. Polski Związek Piłki Nożnej chciał, aby mecz odbył się w północnej, bądź północno-wschodniej części naszego kraju, tak, aby goście z Łotwy nie musieli zaliczać długiej podróży. Jak doszło do tego, że wybór padł na Iławę leżącą na Warmii i Mazurach? Historię tę przypominają byli prezesi miejscowego Jezioraka - Andrzej Sobiech oraz Zbigniew Szczypiński.
- Początkowo PZPN planował, że mecz odbędzie się w Białymstoku lub Olszynie, ale gospodarze tamtych ośrodków zrezygnowali, tłumacząc to brakiem oświetlenia. Dowiedzieliśmy się, że związek w trybie awaryjnym szuka stadionu. Wyraziliśmy gotowość do organizacji meczu w Iławie. Przekazaliśmy taką informację Jarosławowi Szostkowi, sędziemu piłkarskiemu, z którym znaliśmy się osobiście, a on z kolei był w tamtych czasach asystentem liniowym Michała Listkiewicza (najbardziej znany polski arbiter międzynarodowy, na początku lat 90. zasiadający we władzach PZPN - przyp. autora). Jarek przekazał wiadomość Listkiewiczowi i on przedstawił naszą propozycję zarządowi związku.
O tym, że dostaliśmy organizację meczu Polska - Łotwa dowiedzieliśmy się dwa tygodnie przed terminem spotkania - opowiada Zbigniew Szczypiński, były prezes Jezioraka i sędzia piłkarski.
Z jednej strony decyzja zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej wywołała dużą radość w Iławie, ale z drugiej miejscowi działacze wiedzieli, że czasu jest bardzo mało, a organizacja spotkania międzypaństwowego wymaga jednak wielu nakładów i starań, nieporównywalnych do meczów ówczesnej trzeciej ligi, gdzie grał Jeziorak. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że w mazurskim miasteczku doszło do nadzwyczajnej (dosłownie) mobilizacji, aby z przygotowaniami zdążyć na czas. - Porozmawialiśmy z dyrekcją Iławskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które podjęło się wzniesienia trybuny krytej. Czas realizacji tej inwestycji był zawrotny. Powstała w ciągu dwóch tygodni, z myślą o meczu z Łotwą, ale oczywiście pozostała na stadionie do dziś. To były zresztą czasy, gdzie wiele przedsięwzięć w klubie realizowaliśmy w szybkim tempie, bo takie były akurat potrzeby - wspomina Andrzej Sobiech, od 35 lat związany z Jeziorakiem, znany działacz piłkarski na Warmii i Mazurach.
Trybuna kryta to tylko jedno z zadań, które szykowali w Iławie na początku listopada 1992 roku. Przebudowę przeszedł budynek klubowy, zaplecze, wszystko po to, aby reprezentacja Polski oraz goście z Łotwy mieli zapewnione możliwie jak najlepsze warunki. Tempo prac było ekspresowe, zakończyły się one dosłownie "rzutem na taśmę". - Mecz rozpoczął się o godzinie 13, tymczasem jeszcze o ósmej rano trwały ostatnie poprawki przy trybunie krytej. Z budynkiem klubowym było podobnie - opowiada Andrzej Sobiech.
Nadzwyczajna mobilizacja
Warto dodać, że na początku lat 90. reprezentacja Polski mecze eliminacyjne, o punkty rozgrywała najczęściej na obiekcie Lecha w Poznaniu lub na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Wiele meczów towarzyskich odbywało się natomiast w mniejszych miastach i miało to zresztą swoje uzasadnienie. Dla takich ośrodków wizyta kadry narodowej była wyróżnieniem, budziła duże zainteresowanie, z reguły kameralne stadiony wypełniały się do ostatniego miejsca, nawet jeśli rywal biało-czerwonych należał do europejskich przeciętniaków. Mecze reprezentacji były świętem. W Iławie także czuć było nastrój historycznego wydarzenia, nie tylko sportowego.
W same przygotowania do tego pojedynku włączyły się lokalne firmy, instytucje, ówczesne władze miasta, prywatne osoby, pomagali też funkcjonariusze i więźniowie z iławskiego zakładu karnego. Jeden z przedsiębiorców, organizujący nauki jazdy dla przyszłych kierowców ciężarówek przywiózł specjalną czerwoną mączkę do usypania bieżni wokół płyty boiska, ktoś inny pomógł dostarczyć jakiś materiał na budowę.
Każdy miał swoją "działkę" do wykonania. Dokładając małą cegiełkę wiedział, że bierze udział w historycznym wydarzeniu. Nawet uczniowie szkoły budowlanej, którzy na prześcieradłach malowali nazwy sponsorów, bo inny materiał na banery już się skończył. Zainteresowanie reklamodawców było bardzo duże, wszak ci miejscowi mieli okazję po raz pierwszy zaprezentować się w ten sposób na meczu międzypaństwowym.
Na trybunach zasiadło 12,3 tysiąca kibiców. Klub sprzedał 11,5 tysiąca biletów, pozostałe kilkaset wejściówek zarezerwowano dla osób zaproszonych. Przybyli między innymi uczniowie wszystkich szkół z Iławy i okolic, dla młodzieży ceny biletów wynosiły symboliczną złotówkę. Wszystkie zakłady solidarnie kończyły pracę wyjątkowo o godzinie dwunastej, aby pracownicy mogli zdążyć na mecz. Przybyli też kibice z innych mazurskich miast czy miejscowości. Chętnych do obejrzenia historycznego widowiska nie brakowało, a trzeba pamiętać o tym, że promocja wydarzeń odbywała się wówczas w ograniczony sposób, nie było internetu, wszechobecnych dziś mediów społecznościowych. Spotkanie wywołało duże zainteresowanie wśród dziennikarzy sportowych, mimo, że warunki pracy mieli nieco skromniejsze. Na przykład znany sprawozdawca radiowy, dziś poseł na sejm Tomasz Zimoch, miał swoje stanowisko w rogu trybuny głównej, skąd komentował mecz. W rolę stadionowego spikera wcielił się wówczas Józef Łobocki, wtedy trener młodzieży w Stomilu Olsztyn.
- Ze względu na kłopoty z nadajnikiem na Górze Świętej Anny Telewizja Polska nie transmitowała tego spotkania na żywo, ale potem można było obejrzeć urywki z najważniejszymi wydarzeniami tego spotkania. Takie były czasy, media też musiały radzić sobie i w takiej sytuacji, ale za organizację meczu zebraliśmy w prasie wiele pochlebnych ocen, mimo, że tempo przygotowań było naprawdę szalone - mówi Sobiech.
Mile zaskoczeni byli też... Holendrzy
Reprezentacja Polski przed meczem mieszkała w ośrodku Wielka Żuława, zaś Łotysze w hotelu Kormoran. W kadrze biało-czerwonych zabrakło wprawdzie wówczas piłkarzy z klubów zagranicznych, ale było wielu niedawnych olimpijczyków z Barcelony oraz czołowych polskich ligowców, aspirujących do pierwszego składu. Sam pojedynek toczył się pod dyktando naszej reprezentacji, aczkolwiek Łotwie też nie można było odmówić ambicji. Była to w ogóle pierwsza międzynarodowa konfrontacja tych drużyn po II wojnie światowej. Co ciekawe, w pojedynku w Iławie w zespole gości wystąpił między innymi Vitalijs Astafjevs, który w łotewskiej kadrze narodowej grał jeszcze przez kolejnych 18 lat, w tym między innymi w finałach Euro 2004 w Portugalii.
W czasie iławskiej potyczki, z licznych bramkowych okazji Polacy wykorzystali tylko jedną. W 70 minucie do siatki gości trafił Grzegorz Mielcarski, jeden ze srebrnych medalistów igrzysk w Barcelonie, wtedy czołowy napastnik polskiej ligi, występujący w Olimpii Poznań. Czas pokazał, że był to jedyne celne trafienie "Mielcara" w pierwszej reprezentacji, a rozegrał w niej dziesięć pojedynków. Choć to potyczka towarzyska, emocji nie brakowało.
Reprezentacja Polski przed meczem z Łotyszami, od lewej: Tomasz Cebula, Adam Fedoruk, Ryszard Czerwiec, Ryszard Staniek, Piotr Jegor, Tomasz Wałdoch, Andrzej Kobylański, Marcin Jałocha, Grzegorz Mielcarski, Adam Matysek oraz Marek Rzepka.
- Trudne były tylko same warunki gry. Przez kilka dni poprzedzających mecz padał deszcz, płyta była grząska. Staraliśmy się przygotować ją do meczu najlepiej jak mogliśmy, ale jednak pogoda zrobiła swoje - przypomina Sobiech. Po spotkaniu atmosferę na trybunach w Iławie komplementował selekcjoner naszej kadry Andrzej Strejlau, pozytywnie wypowiadał się o niej ówczesny prezes PZPN Kazimierz Górski. Po końcowym gwizdku na obiekcie Jezioraka odbył się bankiet, była okazja powspominać. Zarówno polscy, jak i łotewscy piłkarze chwalili sobie pobyt w Iławie.
Trzeba zresztą przyznać, że miasto żyło wówczas futbolem. Jeziorak grał w czołówce ówczesnej trzeciej ligi, mecze drużyny gromadziły wielu kibiców. Ze względu na to, że nasz stadion jednak nie spełniał różnych wymogów, pierwszej reprezentacji Polski już u nas nigdy nie gościliśmy, ale za to organizowaliśmy wiele meczów kadr młodzieżowych. Ze swoimi kadrowiczami przyjeżdżali tu tacy trenerzy jak Andrzej Zamilski, Wiktor Stasiuk, Michał Globisz, wychowawcy wielu pokoleń reprezentantów Polski. Z ciekawszych spotkań można wymienić choćby mecz Polska - Holandia szesnastolatków, który odbył się w 1993 roku. Na stadionie w Iławie zasiadło wtedy siedem tysięcy widzów. Mocno zaskoczeni byli taką frekwencją sami Holendrzy, którzy przyznali, że mecze ich młodzieżówek nigdy do tamtej pory nie cieszyły się takim zainteresowaniem - dodaje Zbigniew Szczypiński.
PIOTR STAŃCZAK
Protokół meczowy z 18 listopada 1992 roku
POLSKA - ŁOTWA 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Grzegorz Mielcarski w 70 minucie.
POLSKA: Matysek (46. Kłak) - Wałdoch, Rzepka, Jałocha - Kobylański, Jegor, Fedoruk, Czerwiec, Staniek - Cebula (46. Węgrzyn), Mielcarski. Trener Andrzej Strejlau.
ŁOTWA: Igosins - Sevlakovs, Aleksejenko, Gnedojs, Erglis - Astafjevs, Gilis (46. Pokovs), Stradins (46. Glazovs), Jemielianovs (75. Monjaks) - Linards, Jelisejevs. Trener Janis Gilis.
Sędzia główny: Sergiejus Slyva (Litwa). Widzów: 12.300.
Mecz był prawdziwym świętem dla kibiców z Iławy i okolic, zarówno tych dorosłych jak i młodzieży.
Skrót meczu Polska - Łotwa w Iławie (źródło Łączy Nas Piłka)
POLECAM:
- Grzegorz Mielcarski: jako olimpijczycy nie czuliśmy respektu przed żadnym rywalem
- Dariusz Gęsior o meczu Urugwaj - Polska: przed debiutem w reprezentacji walczyłem z... jelitówką
- Sylwester Czereszewski: po zwycięstwie nad Bułgarią w Burgas miałem ofertę z Bundesligi, ale stałem się... zakładnikiem Koreańczyków
- Paweł Skrzypek zatrzymał Włocha Gianfranco Zolę ale do dziś pamięta "kanał", jaki założył mu Brazylijczyk Ronaldo
- Ryszard Czerwiec o meczu Widzewa Łódź ze Steauą Bukareszt: gol w Lidze Mistrzów to coś wyjątkowego
Komentarze
Prześlij komentarz