Kilkanaście lat temu, jeszcze przed Euro 2012 był taki okres, że najnowocześniejszym stadionem w Polsce była nowa Arena Kielc. Trzykrotnie gościła tu pierwsza reprezentacja Polski. Co ciekawe, w żadnym ze spotkań nie straciła bramki, zaś w jednym pobiła nawet strzelecki rekord wszechczasów.
Wiosną 2003 roku gościłem na starym stadionie Błękitnych Kielce, akurat odbywał się tam finał mistrzostw województwa świętokrzyskiego oldbojów między Granatem/Ruchem Skarżysko-Kamienna oraz Bucovią Bukowa. Położony między ulicami Ściegiennego i Legionów obiekt już wtedy nieistniejącego klubu mocno podupadał. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że za trzy lata będzie można oglądać tu mecze ekstraklasy, zaś za cztery pierwsze spotkanie reprezentacji Polski, to kazałbym mu się stuknąć w głowę. Na ratunek kieleckiej piłce ruszył miejscowy biznesmen, szef firmy Kolporter Krzysztof Klicki. Zainwestował niebotyczne, jak na ówczesne świętokrzyskie warunki, pieniądze w podupadającą Koronę. Ten klub swoją bazę miał wówczas na drugim kieleckim stadionie - przy ulicy Szczepaniaka. Nie czas teraz przypominać historię awansu "żółto-czerwonych" z trzecioligowych czeluści do ekstraklasy (niestety, droga ta była naznaczona także udziałem w aferze korupcyjnej, która była też powodem tego, iż w 2008 roku Klicki wycofał się ze sponsorowania klubu), warto odnotować, że dokładnie 1 kwietnia 2006 roku Korona rozegrała pierwszy, historyczny pojedynek w ekstraklasie na pięknym, nowym stadionie, mogącym pomieścić nieco ponad 15 tysięcy kibiców. Podopieczni Ryszarda Wieczorka zremisowali wówczas z Zagłębiem Lubin 1:1. Ekipę gości prowadził Franciszek Smuda, zaś jednym z jej ówczesnych filarów był Łukasz Piszczek. Ten drugi na stadion w Kielcach jeszcze w niedalekiej przyszłości powracał, ale już w innej roli.
Z zazdrością w stronę Ostrowca
- Tak jak szalone było tempo budowy tego stadionu, tak i szalone tempo meczu - wspominał Smuda na konferencji prasowej. Faktem jest, że dzięki determinacji oraz współpracy miasta Kielce z Kolporterem powstał obiekt, który przez kolejne pięć lat był najnowocześniejszym stadionem w Polsce. W końcu więc zawitała tu i reprezentacja Polski, o co usilnie zabiegali też kieleccy działacze. Do tej pory stolica województwa z zazdrością mogła spoglądać choćby na Ostrowiec Świętokrzyski, gdyż na przełomie lat 90. i początku XXI wieku kadra kilka razy grała na obiekcie KSZO i to nie tylko w spotkaniach towarzyskich. To ostrowczanie jako pierwsi w regionie skosztowali też smaku ekstraklasowej rywalizacji. Kielce przez lata były pod tym względem w cieniu lokalnego konkurenta. Kiedy jeszcze w listopadzie 2005 roku szykująca się do mundialu kadra Pawła Janasa ograła w Ostrowcu Estonię 3:1, w stolicy województwa trwały roboty, stadion rósł w oczach. Jesienią tamtego roku Kolporter Korona rozgrywał swoje mecze w ekstraklasie warunkowo jeszcze na starym obiekcie przy Szczepaniaka, podobnie spotkanie z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski w marcu 2006. Potem już "złocisto-krwiści" przenieśli się na nowy obiekt, na który z nieukrywaną nutką zazdrości spoglądali przyjezdni z innych klubów, nawet tych uznanych marek w kraju. Tak było, nawet jeśli początkowo nie dawali tego po sobie poznać.
Bilety znikały w ciągu kilku minut!
Historyczny mecz w Kielcach reprezentacja Polski rozegrała w marcu 2007 roku, w eliminacjach do Mistrzostw Europy z Armenią. "Biało-czerwoni" przeżywali w tamtym czasie dobrą passę, jeszcze świeżo w pamięci mieliśmy ich wcześniejsze zwycięstwa nad Portugalią 2:1 w Chorzowie oraz Belgią 1:0 w Brukseli. Uznany holenderski szkoleniowiec Leo Beenhakker tchnął w naszych piłkarzy nowego ducha i ci uwierzyli, że pierwszy w historii awans do finałów Mistrzostw Europy jest w zasięgu. Zainteresowanie spotkaniem Polska - Armenia wywołało rekordowe zainteresowanie wśród samych tylko kibiców z Kielc i województwa świętokrzyskiego, a przecież byli też chętni do obejrzenia meczu z innych części kraju. Gdzie tylko pojawiła się jakaś pula biletów, to znikała wręcz w ciągu paru minut!
Pamiętam, że kilka dni przed pojedynkiem, wiedziony chęcią zdobycia wejściówki, udałem się pod Pasaż Świętokrzyski na kieleckich Ślichowicach. Już wczesnym rankiem pojawił się tam tłum, który napierał na drzwi wejściowe. Ochrona galerii handlowej stanęła przed nie lada wyzwaniem, aby opanować ludzi.
Stojąc gdzieś w środku stawki mogłem tylko obserwować, jak pierwsi szczęśliwcy rejestrują się w środku, podają swoje numery PESEL i zgarniają bilety. Tu też wszystko trwało kilka minut. Do Skarżyska wróciłem w kiepskim humorze, ale na szczęście wejściówki udało się zdobyć inną oficjalną drogą, przez Świętokrzyski Związek Piłki Nożnej, który też tak naprawdę po raz pierwszy stanął przed takim organizacyjnym zadaniem.
Mecz z Armenią może niczym szczególnym nie zachwycił, odnieśliśmy pewne, choć skromne zwycięstwo 1:0. Historycznego gola dla reprezentacji w pierwszym jej spotkaniu na Arenie Kielc zdobył Maciej Żurawski, wielu kibiców nazywało go "Żuraw władca muraw". Popisał się skutecznym rajdem i celnym strzałem. Już wtedy były gracz krakowskiej Wisły miał w kadrze ugruntowaną pozycję, jego snajperski talent w reprezentacji eksplodował za kadencji poprzednika Beenhakkera - Pawła Janasa. Odnieśli cenne zwycięstwo nad Ormianami, w przeszłości z tym przeciwnikiem wcale nie szło nam znowu tak gładko. Dość powiedzieć, że kilka miesięcy później w Erewaniu to my przegraliśmy 0:1... Na szczęście porażka ta nie wpłynęła negatywnie na późniejsze losy reprezentacji, która jesienią 2007 roku wywalczyła historyczny awans do Euro w Austrii i Szwajcarii! Cieszyło to, że jedną z cegiełek do celu postawiła właśnie w Kielcach.
Skrót meczu Polska - Armenia (1:0) w Kielcach w eliminacjach do Euro 2008.
Rekordowe 10:0 właśnie na kieleckiej ziemi!
W grudniu 2007 roku Polska i Ukraina otrzymała prawo organizacji następnych Mistrzostw Europy w 2012 roku, tak naprawdę dopiero wtedy zaczął się boom na budowę stadionów - aren czempionatu - w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Zanim obiekty powstały, Arena Kielc przez kilka lat cieszyła się jeszcze mianem najnowocześniejszego stadionu w Polsce. Reprezentacja pod wodzą Leo Beenhakkera ponownie gościła tu 1 kwietnia 2009 roku, kiedy to podejmowała europejskiego outsidera, San Marino. Niestety, o ile dwa lata wcześniej "biało-czerwoni" pod wodzą Holendra znajdowali się na fali wznoszącej, tak wówczas w powietrzu wisiał kryzys, który swój początek miał podczas nieudanego Euro 2008 (tam Polacy odpadli w grupie, zdobywając tylko punkt w trzech spotkaniach). Wprawdzie notowali jeszcze przebłyski formy (2:1 z Czechami w Chorzowie), ale zdarzały się przykre wpadki jak porażki 2:3 na wyjazdach ze Słowacją oraz Irlandią Północną bądź bezbramkowy remis u siebie ze Słowenią. San Marino było jednak kiepskim rywalem, nie tego pokroju, który mógłby w Kielcach pokrzyżować nam szyki. Polska urządziła sobie strzelecki festiwal, najwyższy w historii, wygrywając z reprezentacją małego księstwa aż 10:0 (4:0). Już w pierwszej minucie wynik otworzył Rafał Boguski i potem już jakby "samo poleciało". Trzy razy do siatki słabiutkiego przeciwnika trafił Euzebiusz Smolarek, jeszcze raz Boguski. Ponadto jednego gola zdobyli: Ireneusz Jeleń, Mariusz Lewandowski i... Robert Lewandowski, który za kadencji Leo debiutował w reprezentacji. Do swojej bramki trafił jeszcze Michele Marani.
W 1963 roku Polska rozgromiła Norwegię w Szczecinie 9:0 i przez kolejne 49 lat było to najwyższa victoria biało-czerwonych w oficjalnym meczu międzypaństwowym. Nowy rekord padł właśnie w Kielcach i był to właściwie jedyny pozytyw 2009 roku dla kadry.
Tak padały bramki dla Polaków w meczu z San Marino w kwietniu 2009 roku w Kielcach.
Ostatecznie jesienią Polska pogrzebała swoje szanse na awans do mundialu w Republice Południowej Afryki, przegrywając decydujący mecz w Słowenii 0:3. Prezes PZPN Grzegorz Lato zwolnił Beenhakkera po meczu w Mariborze na parkingu przed autobusem reprezentacji... Porażki z Czechami 0:2 na wyjeździe i Słowacją 0:1 u siebie były tylko gwoździem do trumny. Na krótko selekcjonerem został Stefan Majewski, ale misję przygotowania zespołu do Euro 2012 zarząd związku powierzył Franciszkowi Smudzie.
Niemoc przeciwko Finom
Na kolejny mecz reprezentacji na Arenie Kielc nie musieliśmy jednak (my, kibice ze świętokrzyskiego) długo czekać. Pod koniec maja 2010 roku zmierzyliśmy się tu z Finlandią. Rywal był przeciętny, ale i polska kadra w tamtym czasie jakoś nie zachwycała, jako gospodarz mistrzostw Europy grając jedynie mecze towarzyskie. Trener Smuda testował zawodników, warianty gry, ale w starciu ze Skandynawami nad Silnicą efekt był taki, że padł bezbramkowy remis. To był okres, kiedy do wyjazdu z Lecha Poznań szykował się 22-letni wówczas Robert Lewandowski, trafił do niemieckiej Borussii Dortmund i tam jego kariera w Bundeslidze nabrała tempa. Przeciwko Finom tak on, jak i reszta kolegów wykazała się niemocą strzelecką. Kilka dni później naszą reprezentację rozbiła Hiszpania. Niby przegrać na wyjeździe z najlepszą wówczas drużyną Europy, a za kilka tygodni również świata, to nie wstyd, gdyby nie rozmiary porażki - 0:6. Bolało to bardzo, nawet jeśli ktoś był wielkim fanem La Roja i tiki-taki.
Hymn Polski przed meczem z Finlandią w maju 2010 roku na Arenie Kielc.
Bilans spotkań pierwszej reprezentacji w Kielcach zatrzymał się na trzech, odnieśliśmy dwa zwycięstwa, raz zremisowaliśmy, co ciekawe, nie straciliśmy choćby jednej branki. Potem, kiedy już powstały nowoczesne obiekty w większych miastach, stadion w Świętokrzyskiem (dziś zwany Suzuki Areną) nie dostał organizacji meczów międzypaństwowych dorosłej, męskiej kadry. Czy ów licznik się powiększy? Z punktu widzenia kibica z tego regionu to fajna sprawa - mniej kilometrów do pokonania, łatwiej się urwać z pracy, ale piwko z kolegami jest nieodzowne tak samo jak w przypadku dalszej wyprawy dajmy na to na Stadion Narodowy w Warszawie czy odnowiony "kocioł czarownic" w Chorzowie.
PIOTR STAŃCZAK
Poniżej możecie obejrzeć moje archiwalne zdjęcia z meczu Polska - Finlandia w maju 2010 roku w Kielcach. Ktoś był, rozpoznaje się?
POLECAM:
Komentarze
Prześlij komentarz