Reprezentacja Polski poznała swoich rywali w nadchodzących eliminacjach do Mistrzostw Europy w 2024 roku. W pierwszych komentarzach po losowaniu dominują nastroje optymizmu typu "lepiej nie mogliśmy trafić". Nawet jeśli tak jest, to w obwieszczaniu sukcesu zachowajmy umiar. Historia już niejednokrotnie nas w tym temacie doświadczyła.
Tablica wyniku po meczu Polska - Czechy w październiku 2008 roku w Chorzowie. To było ostatnie jak dotąd nasze zwycięstwo na tym zespołem w meczu o punkty. Foto prywatne
Nie chcę powtarzać sloganów typu "słabych drużyn już nie ma" i tym podobnych, ale w tym miejscu nasuwa mi się od razu drugi, że każde zwycięstwo trzeba "wybiegać". Losowania grup mają to do siebie, że możemy pogdybać, pospekulować, porównywać, wspominać i jeszcze nic nas to nie kosztuje, bo rywalizacja boiskowa wystartuje dopiero za jakiś czas. Cała ta nasza paplanina staje się nieważna w momencie pierwszego gwizdka w inauguracyjnym meczu eliminacji. Musimy pamiętać, że przed nami najpierw mundial w Katarze, mecze z Meksykiem, Arabią Saudyjską, Argentyną i daj Boże z kimś innych jeszcze w fazie pucharowej. Od wyniku reprezentacji w imprezie na Bliskim Wschodzie zależeć będzie też kondycja kadry przed eliminacjami do euro 2024. Bez względu na rezultat w finałach mundialu raczej nie możemy spodziewać się, że ten wózek nadal pchać będą: Robert Lewandowski, Kamil Glik, Wojciech Szczęsny, nawet krytykowany ostatnio Grzegorz Krychowiak i to pomimo, iż żywotność piłkarzy "po trzydziestce" jest dziś dłuższa niż jeszcze 20-30 lat temu. Zakładając nawet, że posadę selekcjonera zachowa Czesław Michniewicz, to będzie musiał budować kadrę niejako od nowa, tworzyć mieszankę bardziej doświadczonych zawodników z młodzieżą.
Nie jestem szczerze mówiąc jakimś wielkim zwolennikiem opowiadania, jakie to mamy w kadrze najzdolniejsze pokolenie od lat. To, że niektórzy czołowi piłkarze w klubach zagranicznych prezentują lepszą formę niż potem w reprezentacji, nie jest akurat czymś charakterystycznym tylko dla tej generacji. Nie licząc ćwierćfinału Euro 2016, w kolejnych mistrzowskich imprezach było już gorzej. Starcia w Lidze Narodów z Belgami i Holendrami uświadamiają nam, że polskiej jedenastce trochę jeszcze do tych czołowych ekip w Europie brakuje. Mundial będzie następną weryfikacją. Eliminacje możemy zacząć z optymizmem lub odwrotnie - z poczuciem, że tak zwane najzdolniejsze pokolenie dołączyło do grona tych niespełnionych i trzeba dać szansę nowym. Zmiany pokoleniowe czasem wychodzą reprezentacjom (nie tylko naszej) na dobre, ale często też powodują stagnację i dłuższe oczekiwanie aż to wszystko zaskoczy.
Pewnie, że dziś na papierze mamy większy potencjał od Albanii, Wysp Owczych i Mołdawii. Do finałów Euro zakwalifikują się dwie najlepsze ekipy. Serce podpowiada, że rywalizacja biało-czerwonych z Czechami będzie mieć więc czysto prestiżowy wymiar, bo oba zespoły i tak mogą dostać się do finałów. Rozum każe przystopować, bo w potyczkach ze słabeuszami różnie w poprzednich latach sobie radziliśmy. Oczywiście musimy być świadomi swojej siły, ale i tego, że nikt nie odda nam punktów za darmo, a wszystko i ta weryfikuje boisko. Liczę jak najbardziej na komplety punktów w starciach z Albańczykami, Wyspiarzami i Mołdawią, ale nie tylko na to. Oczekuję też kadry, która swoim stylem gry mnie "porwie" lub przynajmniej da nadzieję na przyszłość. Potyczki z Czechami, których w mundialu w Katarze zabraknie, też zapowiadają się interesująco. Jeśli weźmiemy pod uwagę nasze mecze z południowymi sąsiadami w ostatnich latach, to jednak więcej do udowodnienia mamy my im, niż oni nam. Pamiętamy trzeci mecz grupowy podczas Euro 2012? Pamiętamy... Bądźmy więc powściągliwi w hurraoptymiźmie.
POLECAM:
Komentarze
Prześlij komentarz