Kiedy Waldemar Klisiak startował z hokejową reprezentacją Polski w zimowych igrzyskach, Julii nie było jeszcze na świecie. Dziś młodsza, niespełna 23-letnia córka naszego olimpijczyka i legendy Unii Oświęcim rywalizuje na siatkarskich arenach. - Hokej od zawsze był obecny w moim życiu, ale akurat do niego mnie nie ciągnęło - opowiada z uśmiechem zawodniczka. Pozycja przyjmującej na parkiecie to już zupełnie inna bajka!
Waldemar Klisiak, zanim jeszcze został reprezentantem Polski w hokeju na lodzie, zakładał swoje łyżwy i rywalizował z chłopakami z okolicy na stawie w Zaborzu koło Oświęcimia. Nazywali to miejsce "Chiny Kongo", bo zawsze był tam gwar. Zimą młodzi grali w hokeja, wiosną i latem w piłkę nożną. Przychodzili starsi, kibicowali, pogadali o sporcie, powspominali. Klisiak miał zdrowie i wytrzymałość, kiedy już zaczął trenować na tafli w oświęcimskiej Unii, bywało tak, że w niedzielę rano grał mecze w hokeja, a popołudniu w piłkę nożną w Zaborzance Zaborze. Było to możliwe wczesną wiosną lub jesienią, kiedy toczyły się rozgrywki w obu dyscyplinach.
Waldemar nie "pękał"!
Waldemar lubił futbol, ale w pewnym momencie życia musiał wybrać - albo hokej, albo piłka nożna. Zdecydował się na taflę, bo w tej sekcji w Unii były jednak większe perspektywy. O tak stawał się coraz lepszy, aż w 1990 roku, podczas turnieju towarzyskiego w Holandii zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski. Stał się ważnym punktem kadry, dwa lata później pojechał z nią na Zimowe Igrzyska Olimpijskie we francuskim Albertville. To nie był udany turniej dla naszych hokeistów, zajęli przedostatnie, 11 miejsce, któż jednak mógł spodziewać się, że przez kolejne trzydzieści lat następne ich pokolenia nie posmakują olimpijskiej rywalizacji... W meczu z Finlandią Klisiak pokazał, do czego hokeiście w razie czego mogą posłużyć pięści! Zaczęło się od słownej utarczki z jednym ze Skandynawów, tamten miał pecha, bo nasz reprezentant, z racji tego, że grał wcześniej w lidze fińskiej, zrozumiał obraźliwe słowa, jakie usłyszał.
- Finowie prowadzili wysoko i zapewne myśleli, że mogą sobie pozwolić na więcej. Nie mogłem inaczej zareagować, kiedy rywal obrażał mnie i mój kraj, nie wytrzymałem, wystartowałem do niego z pięściami. Po meczu nikt o tę sytuację nie miał do mnie pretensji, wręcz przeciwnie, kiedy opowiedziałem co było powodem starcia, zrozumieli mnie. W prasie napisali następnego dnia, że Klisiak wygrał pojedynek i to był jedyny pozytywny akcent tamtego meczu - wspomina dziś z uśmiechem były olimpijczyk.
Na igrzyska tak jemu, ale i młodszym kadrowiczom nie było już dane w przyszłości powrócić. Waldemar był legendą Unii Oświęcim. Występował w wielu innych klubach,
fińskim Vaasan Sport, czeskim HC Vítkovice, włoskim HC Val Pusteria,
Zagłębiu Sosnowiec, Naprzodzie Janów. Najczęściej grał na pozycji
napastnika lub prawoskrzydłowego. W reprezentacji Polski występował do 2003 roku. Pracował też jako trener Naprzodu Janów, Zagłębia
Sosnowiec, był asystentem szkoleniowców Unii Oświęcim, został też
dyrektorem sportowym w tym klubie. Od 2006 roku jest także radnym powiatu
oświęcimskiego. Obszerny wywiad z Waldemarem Klisiakiem znajdziecie tutaj: Waldemar Klisiak, czołowy polski hokeista o piłce nożnej: zawsze marzyłem o grze w Górniku Zabrze
Dalekie wyprawy do Torunia
Kiedy Klisiak zakończył reprezentacyjną karierę, jego młodsza córka Julia miała trzy latka. Kiedy była dzieckiem, wszędzie było jej pełno, więc z zapałem uprawiała sport, aż w czwartej klasie Szkoły Podstawowej numer 11 w Oświęcimiu trafiła do klasy o profilu siatkarskim, zaczęła reprezentować miejscowy UKS Setbol.
Julia Klisiak z tatą jako młoda, 12-letnia siatkarka UKS Setbol Oświęcim
po zakończeniu turnieju rodzinnego.
Po zakończeniu nauki w gimnazjum miała okazję kontynuować grę w klasie sportowej w jednej ze szkół w Krakowie, ale wtedy nie zdecydowała się na przenosiny. Uczyła się w rodzinnych stronach, grała nadal w siatkówkę, także z dziewczynami z młodszego rocznika. Gdy już wyruszyła w siatkarski świat, to prawie na drugi kraniec Polski!
- Trafiłam do Budowlanych Toruń, ale najbardziej uciążliwe były dla mnie dojazdy z Oświęcimia, wiele godzin spędzonych w pociągach, ciągłe podróże. W dodatku po kiepskim sezonie klub upadł, wróciłam na pewien czas w rodzinne strony i akurat wybuchła pandemia koronawirusa. Dla sportowców to także był zły czas, a już na pewno nie do poszukiwania nowego klubu - wspomina Julia Klisiak. Najpierw musiała radzić sobie z uciążliwymi podróżami do Torunia, potem radzić sobie w pandemicznej izolacji. Trenowała więc w domu, a potem wreszcie trafiła do Olimpii Jawor. Dołączyła do klubu, który wywalczył awans do pierwszej ligi, ale potem przeżyła też gorycz spadku. W kolejnym sezonie reprezentowała już Tomasovię Tomaszów Lubelski.
- To był dla mnie udany czas, grałam regularnie w wyjściowej "szóstce", szkoda, że nie udało nam się awansować do półfinału rozgrywek. Dostałam propozycję z KSZO SMS Ostrowiec Świętokrzyski. Mimo, że w drugiej lidze ten zespół uplasował się niżej od Tomasovii, to jednak zdecydowałam się na przenosiny do Ostrowca. Klub jest dobrze zorganizowany, stawia sobie ambitne cele, to coś w sam raz dla mnie - podkreśla Julia Klisiak.
Jej trenerem jest obecnie Piotr Brodawka, w przeszłości między innymi zawodnik Farta Kielce oraz STS Skarżysko-Kamienna, wiele lat spędził na drugoligowych parkietach.
Wierni kibice
Z Julią rozmawiam tuż po zwycięskim meczu KSZO SMS nad Marbą Sędziszów Małopolski (3:1). Klisiak została wybrana MVP spotkania, w nagrodę dostając od sponsora kosz słodkości. Ostrowczanki po trzynastu kolejkach zajmują trzecie miejsce w tabeli drugiej ligi, zrównały się punktami właśnie z Marbą. Prowadzi MKS COPCO Imielin. - Będziemy bić się o awans do samego końca - zapewnia niespełna 23-letnia siatkarka. Najnowsze wieści z ostrowieckiego klubu możecie śledzić na jego stronie na Facebooku, szczegóły tutaj: KSZO SMS Ostrowiec Świętokrzyski
Julia Klisiak uczy się na Akademii Nauk Stosowanych w Ostrowcu, na kierunku pedagogika. Na boisku obecnie występuje jako przyjmująca, właściwie na tej pozycji gra od czasów młodziczki, jedynie w Jaworze i Toruniu była libero. Moja rozmówczyni może liczyć na wsparcie rodziny. Tata najczęściej jeździ na jej mecze, motywuje, pociesza, wspiera, rozumie sport, choć sam wyczynowo nie grał w siatkówkę. Ogląda w akcji córkę oraz jej koleżanki zarówno wtedy, kiedy KSZO walczy w Ostrowcu jak i na wyjazdach. Wiernym kibicem Julii jest także jej stryj Marek Klisiak, grający rekreacyjnie w piłkę nożną w Zaborzance Zaborze, również trener w pobliskim klubie w Chełmku. W tej rodzinie sport pełni ważną rolę. Starsza o dziewięć lat siostra Julii, Izabela nie zajmowała się nim wyczynowo, ale też trzyma kciuki za młodszą Klisiakównę. Z takim wsparciem aż chce się tę piłkę podbijać, zagrywać i atakować!
PIOTR STAŃCZAK
Komentarze
Prześlij komentarz