Andrzej Juskowiak długo czekał na gola w pierwszej reprezentacji. Dwa lata po igrzyskach w Barcelonie...
12 października 1994 roku, 28 lat temu, na stadionie w Mielcu odbył się wówczas mecz Polska - Azerbejdżan w eliminacjach do Euro 1996 w Anglii. Pojedynek zapomniany, bez większej historii, choć ze "smaczkiem" dotyczącym naszego utalentowanego napastnika.
Andrzej Juskowiak przed meczem Olimpijczycy - Przyjaciele 23 września 2022 roku na PGE Narodowym w Warszawie. Foto prywatne
Może to dziś zabrzmi śmiesznie, ale po inauguracyjnej porażce 1:2 w Izraelu, pierwszy w historii pojedynek z Azerami urósł do rangi tego o "być albo nie być". Brak kompletu punktów w Mielcu oznaczałby dla naszej reprezentacji przedwczesny koniec marzeń o finałach Euro. Wygraliśmy jednak 1:0 i odetchnęliśmy z ulgą. Zwycięskiego gola strzelił Andrzej Juskowiak, wykorzystując podanie Romana Koseckiego. Może ciężko sobie to wyobrazić, ale król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie z 1992 roku dopiero dwa lata później uzyskał swoją pierwszą bramkę w spotkaniu o punkty w pierwszej reprezentacji. Prowadził ją wówczas Henryk Apostel. Debiutanckie trafienie w dorosłej kadrze "Jusko" zaliczył w ogóle w maju 1994 roku, w towarzyskiej potyczce z Austrią (3:4) w Katowicach - dwa lata po debiucie. Grę w pierwszej reprezentacji zaczął za kadencji Andrzeja Strejlaua, jeszcze przed pamiętnymi igrzyskami w Barcelonie. Potem przeniósł się do Sportingu Lizbona, ale w eliminacjach do mundialu w USA z różnych powodów grał niewiele, a jeśli już wychodził na boisko (w meczach z Turkami czy San Marino), to nie potrafił choćby raz skierować piłki do siatki. W ważnych pojedynkach eliminacyjnych przeciwko Anglikom, Holendrom czy Norwegom nie grał, zresztą wtedy Strejlau stawiał na starszych napastników - Jana Furtoka czy Marka Leśniaka, występujących od lat w klubach niemieckiej Bundesligi. Na pewno tego okresu nielicznych występów w biało-czerwonych barwach Juskowiak nie wspomina najlepiej.
- U mnie w kadrze faktycznie prezentował się przeciętnie, ale nie można mieć do
niego pretensji. To był zdolny, fajny człowiek, lecz... taka jest
piłka. Reprezentacja to co innego niż klub, a jeszcze dorosły futbol i
młodzieżowy to również jest różnica. Wielu świetnych zawodników, nawet
moich rówieśników, nie zaistniało w reprezentacji na taką skalę, jakby
wskazywał ich talent - opowiadał Andrzej Strejlau, były selekcjoner naszej kadry w wywiadzie, który znajdziecie w mojej książce "Na biało-czerwonym szlaku" oraz TUTAJ.
Zawodnik Sportingu Lizbona wrócił na stałe do reprezentacji za kadencji wspomnianego Apostela, na początku 1994 roku i przez kolejne dwa sezony stał się jej najlepszym strzelcem. Pierwszego gola w eliminacjach do Euro'96 strzelił właśnie Azerom w Mielcu, ale potem, w następnych pojedynkach o punkty, dołożył jeszcze sześć bramek. Indywidualnie ten reprezentacyjny okres był dla Juskowiaka udany, niemniej jednak zabrakło sukcesu drużynowego - kadra nie awansowała do finałów mistrzostw w Anglii...
W ogóle kariera króla strzelców igrzysk w pierwszej reprezentacji toczyła się bardzo nierówno i po latach można stwierdzić, że jednak budzi niedosyt, tak u kibiców jak i samego byłego napastnika. W latach 1996-97 początkowo popadł w konflikt z trenerem Antonim Piechniczkiem, a kiedy już wrócił do kadry, to też nie potrafił się przełamać pod bramką rywali. Wszystko zmieniło się dopiero za kadencji Janusza Wójcika, który Juskowiaka dobrze znał z reprezentacji młodzieżowej i cenił. Inne to jednak były już realia niż w czasie barcelońskich igrzysk. W meczach pod wodzą "wuja" Juskowiak cztery razy wpisał się na listę strzelców - zaliczył hatt-tricka w spotkaniu z Mołdawią (3:0) oraz zdobył gola w pojedynku z Luksemburgiem (również 3:0). Swój strzelecki bilans w dorosłej kadrze zakończył "tylko" na trzynastu celnych trafieniach.
Skrót meczu Polska - Azerbejdżan 12 października 1994 roku w Mielcu.
Juskowiak występował jeszcze w reprezentacji za czasów Jerzego Engela, wtedy jednak już nie zdobył dla biało-czerwonych żadnej bramki, a prym wiedli zdecydowanie już inni napastnicy - Emmanuel Olisadebe, Paweł Kryszałowicz czy Marcin Żewłakow, który wtedy świetnie wywiązywał się z roli zmiennika. Juskowiak ostatnie spotkanie w kadrze rozegrał 6 czerwca 2001 roku na wyjeździe przeciwko Armenii, mając niespełna 31 lat. Trzy miesiące później jego koledzy świętowali awans do mundialu w Korei Południowej i Japonii, ale ówczesnego zawodnika niemieckiego VFL Volfsburg już w tym gronie nie było...
PIOTR STAŃCZAK
POLECAM MÓJ WYWIAD:
Komentarze
Prześlij komentarz