BOKS. Już ponad trzydzieści lat czekamy na to, aż polski pięściarz-amator wywalczy medal igrzysk olimpijskich. Dlaczego przez tak długi czas nikt nie może zbliżyć się do podium tej jedynej imprezy i czy jest szansa na przełamanie tego fatum? O tym rozmawiałem z naszym słynnym bokserem Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem.
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk (w środku) podczas czerwcowych targów boksu w Kielcach pozował do wielu zdjęć z kibicami. Fot. Piotr Stańczak
Z popularnym "Diablo" miałem okazję spotkać się kilka tygodni temu podczas targów bokserskich w Kielcach. Z okazji pięknej rocznicy, 100-lecia polskiego boksu, rozmawialiśmy o sytuacji naszego pięściarstwa, szczególnie tego amatorskiego, gdzie sukcesów bardzo nam brakuje. Kadrę próbuje odbudować trener Wojciech Bartnik, ten sam, który w 1992 roku w Barcelonie jako ostatni polski pięściarz-amator stanął na olimpijskim podium (zdobył wówczas brązowy medal).
- 100 lat polskiego boksu to piękna rocznica. Jak powiedział w Kielcach trener Zbigniew Raubo, zwłaszcza od czasów powojennych mocno się on rozwijał. Ostatni medal olimpijski wywalczył ponad trzydzieści lat temu Wojciech Bartnik. Miejmy nadzieję, że ktoś z młodych pięściarzy lub pięściarek nawiąże do chlubnych tradycji. Wspominam tu również o dziewczynach, one też boksują, potrafią pokazać "zęba", pod względem serca do walki wcale nie są gorsze od nas, mężczyzn. Taka impreza, jak ta w Kielcach, pokazała, że boks można promować, że to nie jest wcale taka straszna sprawa, wymagająca, jak każda inna dyscyplina sportu.
Wspomina pan o medalu Wojciecha Bartnika. Na kolejny krążek olimpijski czekamy już ponad trzy dekady. Pewnie jest to temat na dłuższą dyskusję, ale według pana gdzie tkwi przyczyna kryzysu?
- Brakuje tej, jak to nazwę, "twardej" młodzieży. Dzisiejsza nie ma wielu autorytetów, w przeciwieństwie do lat 80. czy 90., kiedy ja zaczynałem boksować. Wtedy pięściarstwo było niemniej popularne od piłki nożnej. To było coś wspaniałego. Dziś pełno mamy "klaunów", którzy pokazują się gdzieś w internecie czy na portalach społecznościowych. To mają być wzory dla młodych ludzi? Oni samą muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, co chce robić w życiu, jakimi zasadami się kierować i dlaczego znajduje się po tej niewłaściwej stronie.
W przeciwieństwie do boksu amatorskiego popularnością cieszą się gale MMA - mieszanych sztuk walki.
- MMA zdobywają popularność, bo ich specyfika jest inna niż w boksie. W pięściarstwie trzeba umiejętnie zadawać ciosy, blokować uderzenie rywala, robić uniki, jest wiele elementów, które trzeba stale doskonalić, a to wymaga wyrzeczeń. O zwycięstwie w MMA decydują też inne szczegóły, możesz złapać przeciwnika za nogę, zastosować dźwignię, szybko zakończyć pojedynki. W ringu bokserskim potrzeba siły, sprytu, nierzadko cwaniactwa. Aby te cechy osiągnąć, trzeba systematycznie trenować. Nie każdy młody człowiek potrafi wytrwać, żmudnie pracować nad poszczególnymi elementami.
Pan pozostał przy boksie, nie było nigdy propozycji walk w MMA?
- One na przełomie lat pojawiały się, co mogę powiedzieć - nigdy nie mów nigdy (śmiech). Najważniejsze, że teraz cieszę się zdrowiem. Kto wie, może zdecyduję się na jakąś walkę w boksie zawodowym na przykład o tytuł mistrza Europy? Na pewno byłoby to dobre zwieńczenie mojej kariery. Za wcześnie jednak mówić o szczegółach, czas pokaże.
Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk ma 42 lata, jest wychowankiem Gwardii Warszawa. Na amatorskim ringu stoczył 66 walk, z czego 61 zwyciężył. Ma na koncie trzecie miejsce w Mistrzostwach Europy kadetów. W wieku 19 lat przeszedł na zawodowstwo. Stoczył 64 pojedynki, 59 wygrał, cztery przegrał i jeden zremisował. Jest byłym mistrzem świata organizacji WBC oraz IBF w wadze junior ciężkiej.
PIOTR STAŃCZAK
POLECAM:
- 11 lat temu zmarł Jerzy Kulej. Jak wspominam spotkanie z dawnym mistrzem olimpijskim?
- Tomasz Borowski, wicemistrz świata i olimpijczyk świętował urodziny. Szkoda tej Atlanty...
- Piotr Świerczewski wraca do klatki! Powalczy na gali FAME MMA we Wrocławiu
Komentarze
Prześlij komentarz