BOKS. 15 kwietnia swoje 53 urodziny obchodził Tomasz Borowski, były wicemistrz świata. To właśnie on odniósł jeden z ostatnich sukcesów w polskim pięściarstwie amatorskim. Największy niedosyt i rozczarowanie w karierze przyniosły mu Igrzyska Olimpijskie w Atlancie w 1996 roku.
Borowski pochodzi z ziemi grójeckiej, pięściarską karierę zaczynał w Gwardii Warszawa, kiedy chodził do szkoły na stołecznym Służewcu. Treningi odbywały się w hali mirowskiej. Młodemu chłopakowi nie było łatwo godzić dojazdy do Warszawy, ale boks wciągał go coraz mocniej i stale robił postępy.
"Maszynki" na korzyść Turka...
Mając 19 lat zdobył brązowy medal mistrzostw Polski seniorów i od tej
pory, aż do 1998 roku regularnie stawał na podium mistrzostw kraju. Wywalczył sześć złotych, dwa srebrne i dwa brązowe krążki. Początkowo rywalizował w
kategorii półśredniej (67 kilogramów), potem w
wadze 71, 75 i nawet 81 kg. Do pierwszej reprezentacji Polski trafił po raz pierwszy w 1988 roku. Borowski do dziś wspomina swoje starcie z bardziej doświadczonym Kazimierzem Szczerbą, który startował w barwach Legii. Do pojedynku doszło w lidze.
- Ja liczyłem sobie raptem osiemnaście lat, a Szczerba 34 i miał już na swym koncie dwa medale olimpijski. Był u nas w Gwardii zawodnik, który non stop z nim przegrywał, więc trenerzy zaryzykowali i wystawili mnie, młokosa. Nie było nic do stracenia - wspominał Borowski w wywiadzie, który zrobiłem z nim dla "Echa Dnia".
Kiedy młody pięściarz rodem z Grójca pokonał Szczerbę, stał się zawodnikiem dominującej w swojej kategorii wagowej.
Borowski nie zakwalifikował się niestety do igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Największy sukces na arenie międzynarodowej osiągnął trzy lata później, kiedy wywalczył wicemistrzostwo świata w Berlinie. W finale uległ na punkty słynnemu Kubańczykowi Arielowi Hernandezowi. To największy sukces Borowskiego na międzynarodowej arenie. Rok po tej imprezie stanął przed szansą zdobycia medalu w igrzyskach olimpijskich w Atlancie. Dotarł do ćwierćfinału, wygrana zapewniała już minimum brązowy medal. Na przeszkodzie stanął naszemu bokserowi Turek Malik Beyleroglu.
- Pierwsza runda pojedynku była jeszcze wyrównana, od drugiej zacząłem
przejmować inicjatywę. Dziwne to wszystko jednak było, bo ja trafiałem, a
sędziowskie maszynki liczyły punkty Turkowi. W
trzeciej rundzie nawet odwracał się już do mnie plecami, unikał walki,
dostał ostrzeżenie, ale sędziowie naciskali akurat jego przycisk licząc
mu punkty. Ten mój się chyba im się wtedy zaciął… - opowiadał ponad dwa lata temu w naszym wywiadzie dla "Echa Dnia".
Nie przeszedł na zawodowstwo
Borowski wracał z Atlanty niepocieszony, fatalne sędziowanie pozbawiło go szansy na medal. Kolejne lata pokazały, że na przełomie trzech dekad właśnie on był najbliżej powtórzenia sukcesu Wojciecha Bartnika z igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Żaden z polskich pięściarzy amatorów na kolejnych olimpiadach nie był tak blisko medalu co właśnie Borowski.
Kilka lat później miał nawet szansę zadebiutować na zawodowym ringu, wspólnie z innymi czołowym polskim pięściarzem Robertem Cibą był bliski podpisania kontraktu z niemieckim promotorem Box Uniwersum. Kiedy jednak zapoznał się ze szczegółami umowy, okazało się, że nie były zbyt korzystne.
- Nie widziałem wtedy takiego sensu, tym bardziej, że miałem za sobą kilkanaście lat ciężkich treningów, do wagi półciężkiej trudno było mi się już przebić i zaistnieć. Do tego potrzebne jest ryzyko. Takie podjął jako młody chłopak Darek Michalczewski, ale w Polsce nic go nie trzymało, nie miał wiele do stracenia, a w Niemczech zrobił karierę - opowiadał Borowski.
Na początku XXI wieku zakończył pięściarską karierę, osiadł w Chynowie koło Grójca, tu założył własną szkółkę bokserską. Prowadził firmę spedycyjną. Do tej pory spotyka się z dawnymi kolegami z ringu przy różnych okazjach, ogląda różne gale zawodowe. Współpracuje ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Gminy Chynów. Z dyscyplin sportowych, prócz boksu, najbardziej lubił grać w tenisa stołowego. W latach szkolnych był nawet czołowym zawodnikiem ówczesnego województwa radomskiego.
PIOTR STAŃCZAK
Walka Tomasza Borowskiego z Arielem Hernandezem w finale MŚ w Berlinie w 1995 roku.
POLECAM:
Komentarze
Prześlij komentarz