Przejdź do głównej zawartości

Polska - Słowacja 5:0. Koncert snajperów, Szczęsny w bramce i dedykacja dla córki Wałdocha!

PIŁKA NOŻNA. 28 lat temu, dokładnie 7 czerwca 1995 roku, reprezentacja Polski rozgromiła w meczu eliminacji do Mistrzostw Europy Słowację 5:0. Popis strzelecki biało-czerwonych w Zabrzu zbiegł się w czasie z... narodzinami córki naszego obrońcy Tomasza Wałdocha! Nasi południowi sąsiedzi przekonali się wówczas, jak trudny jest debiut ich reprezentacji na międzynarodowej arenie. 
Maciej Szczęsny (tu w barwach Reprezentacji Gwiazd Piłkarzy Polskich) zagrał w meczu ze Słowacją 7 czerwca 1995 roku, po tym jak trener podziękował dotąd podstawowemu bramkarzowi Józefowi Wandzikowi. Zachował wówczas czyste konto. Fot. Piotr Stańczak
 
 
W eliminacjach do Mistrzostw Europy w Anglii podopieczni selekcjonera Henryka Apostela rywalizowali w grupie z Francją, Rumunią, Słowacją, Izraelem oraz Azerbejdżanem. Na półmetku kwalifikacji, po pięciu spotkaniach biało-czerwoni mieli siedem punktów na koncie. Liczyli się jeszcze w walce o finały Euro'96, niemniej jednak strata punktów w szóstej potyczce ze Słowacją na własnym boisku definitywnie nas tej szansy pozbawiała. Ostatnia konfrontacja z futbolem naszych południowych sąsiadów miała miejsce trzy lata wcześniej, wiosną 1992 roku. Wówczas to Polska w towarzyskim meczu pokonała w Jastrzębiu-Zdroju Czechosłowację 1:0. 

"Cierniowa" droga Słowaków

Wkrótce państwo to rozpadło się i tym samym powstały dwie odrębne reprezentacje. Czesi przejęli większość dotychczasowych kadrowiczów, w trudniejszej sytuacji byli Słowacy, którzy swoją drużynę narodową musieli budować praktycznie od podstaw. W ekipie Josefa Venglosa najbardziej doświadczonymi zawodnikami byli wówczas: Lubomir Moravcik (pamiętający jeszcze mundial 1990 w barwach Czechosłowacji) oraz Petr Dubovsky. Resztę kadry stanowili piłkarze będący na przysłowiowym dorobku. 
 
- Niewielu ówczesnych reprezentantów Słowacji grało w dobrych klubach zagranicznych. Większość występowała w Slovanie Bratysława, grała w europejskich pucharach, ale na poziomie reprezentacyjnym tego doświadczenia, jako zespołowi nam brakowało. W przeciwieństwie do Czechów my musieliśmy swoją kadrę właściwie budować od zera. Nowa federacja, nowi ludzie, zespół bez wielkich gwiazd. U naszych zachodnich sąsiadów wyglądało to zupełnie inaczej. Na pewno Słowacy i Czesi startowali w tamtych latach z zupełnie innego poziomu, nie ma porównania - wspomina Lubomir Moravcik, który był kapitanem nowej reprezentacji Słowacji. 
 
Lubomir Moravcik (zdjęcie z 2022 roku) był kapitanem reprezentacji 
Słowaków w 1995 roku. Fot. Archiwum prywatne
 

Debiut Jacka Zielińskiego

Mimo, że Polacy mieli też swoje problemy, to jednak byli faworytem pierwszej w historii międzynarodowej konfrontacji z kadrą Słowacji. Nieco ponad miesiąc wcześniej nasza reprezentacja ograła na stadionie Górnika Zabrze Izrael 4:3. O ile nieźle zaprezentowała się w ofensywie, tak bardzo niefrasobliwie zagrała w obronie. Jedną ze zmian, na jaką zdecydował się wówczas Henryk Apostel była obsada bramki. 
 
Selekcjoner po spotkaniu z Izraelem podziękował za grę Józefowi Wandzikowi i postawił na Macieja Szczęsnego, który z Legią Warszawa wywalczył tej samej wiosny mistrzostwo Polski i szykował się do walki o Ligę Mistrzów. Ciekawostką był też fakt, że w biało-czerwonych barwach debiutował ówczesny stoper Legii, dziś dyrektor sportowy tego klubu Jacek Zieliński (miał wtedy 28 lat).
 
Słowacja była trzecim - po Francji oraz Izraelu - przeciwnikiem w eliminacjach, który przyjechał na stadion w Zabrzu. Mecz ułożył się znakomicie dla naszej drużyny, bowiem w 10 minucie Andrzej Juskowiak wykorzystał podanie Romana Koseckiego i pewnie uderzył obok bramkarza gości. Szanse na podwyższenie wyniku mieli jeszcze: dwukrotnie Juskowiak oraz Krzysztof Bukalski. Nie udało im się jednak trafić do siatki. Słowacy w pierwszej połowie starali się jeszcze "odgryzać", ale po przerwie zostali bezlitośnie wypunktowani. 
 
W 58 minucie Tomasz Wieszczycki dobił strzał Piotra Świerczewskiego i podwyższył na 2:0. Polacy złapali wiatr w żagle. W 63 minucie koronkową akcję przeprowadzili: Piotr Nowak i Roman Kosecki. Ten pierwszy pognał ile sił prawą stroną boiska, podał futbolówkę "Kosie", który strzałem lewą nogą pewnie pokonał Aleksandra Vencela. Czas pokazał, że był to ostatni (siedemnasty) gol Koseckiego dla reprezentacji.

Nie "Słowacja" lecz... Paulina!

Polska kontynuowała egzekucję! Sześć minut później popis dał Nowak. Rozpędzony pomocnik biało-czerwonych huknął nie do obrony z około szesnastu metrów - a jakże - z lewej nogi, z której zresztą słynął w czasie piłkarskiej kariery. Tę bramkę polski zespół dedykował nowo narodzonej córce Tomasza Wałdocha. Komentujący spotkanie w telewizji Andrzej Zydorowicz żartował nawet, że nasz obrońca powinien nadać malutkiej imię... "Słowacja", na pamiątkę zwycięstwa. Latorośl otrzymała jednak bardziej "tradycyjne" imię - Paulina! 

Tomasz Wałdoch (dziś trener młodzieży w Schalke 04 Gelsenkirchen) ostatecznie 
nie nadał córce imienia "Słowacja" lecz... Paulina! Fot. Archiwum prywatne

 
Dzieła zniszczenia dokonał ten sam napastnik, który je rozpoczął. W 72 minucie Andrzej Juskowiak wykorzystał gapiostwo Milosa Glonka, ograł słowackiego obrońcę, minął Vencela i dobił piłkę do pustej bramki. 5:0 robiło wrażenie! Było to zresztą najwyższe zwycięstwo, jakie pierwsza reprezentacja Polski odniosła w latach 90. w meczu o eliminacyjne punkty. Co do "Jusko" - w tamtych eliminacjach był naszym najskuteczniejszym zawodnikiem, zdobył siedem goli.
 
Po zabrzańskiej victorii można było z nadzieją czekać na jesienne spotkania, bo nadal liczyliśmy się w walce o awans do angielskiego Euro. Czas pokazał, że potem było już tylko gorzej. Po remisach z Francją (1:1) i Rumunią (0:0) w przedostatnim meczu kwalifikacji Polska doznała bolesnej porażki ze... Słowacją. W Bratysławie ulegliśmy 1:4 (1:1), kończąc spotkanie w dziewiątkę i pozbywając się ostatnich złudzeń na awans. O ile wygrana w Zabrzu była najbardziej efektowna w całej tamtej dekadzie, tak przegrana na Tehelnym Polu do dziś zaliczana jest do jednej z największych reprezentacyjnych klęsk końca XX wieku... 
 
 
Skrót meczu Polska - Słowacja (5:0), który odbył się 7 czerwca 1995 roku w Zabrzu.
 

Moravcik: rewanż nam się udał

- Tamto 0:5 w Zabrzu to była katastrofa, dla mnie jeden z najgorszych meczów w reprezentacji Słowacji. Pałaliśmy żądzą rewanżu za tę porażkę. Drugi mecz był bardziej wyrównany, dopiero, kiedy po przerwie dostaliście dwie czerwone kartki (Kosecki i Świerczewski - przyp. autor), zaczęliśmy dominować i strzelać gole. Zwyciężyliśmy 4:1, rozmiary wygranej nie były może tak duże jak waszej kilka miesięcy wcześniej, ale rewanż nam się udał - wspominał Moravcik. 
 
Bilans dwóch pierwszych starć Polski i Słowacji okazał się być remisowy, aczkolwiek żadnej z tych ekip nie było w tamtym okresie stać na awans do wielkiej imprezy. Kadra z czasów Henryka Apostela zyskała nawet miano "imprezowej", choć byli jej zawodnicy mają na temat tego określenia nieco inne zdanie. 
 
- Remisowaliśmy z silnymi Francuzami, będąc o krok od zwycięstw, walczyliśmy jak równy z równym z Rumunami, którzy byli rewelacją mundialu w USA. Jeśli ktoś twierdzi, że takie wyniki na boisku mogliśmy osiągnąć grając na przysłowiowej "bani", to opowiada bzdury - wspomina Kosecki, dla którego reprezentacyjna kariera zakończyła się jednak w mało przyjemnej atmosferze - na porażce 1:4 na Słowacji i czerwonej kartce w tym meczu. 
 
- Wiadomo, że wielu zawodników, którzy przyjeżdżali na zgrupowania kadry, łapało wtedy przysłowiowy oddech od klubowej codzienności. Romek Kosecki na przykład lubił pożartować, Piotrek Nowak też, rozładowywali emocje, ale tuż przed ważnymi meczami była już pełna koncentracja - mówi Sylwester Czereszewski, jeden z nowych wówczas piłkarzy w reprezentacji.

Protokół meczowy z 7 czerwca 1995 roku 

POLSKA - SŁOWACJA 5:0 (1:0) 
Bramki: 1:0 Andrzej Juskowiak 10 min., 2:0 Tomasz Wieszczycki 58, 3:0 Roman Kosecki 63, 4:0 Piotr Nowak 69, 5:0 Juskowiak 72.
POLSKA: Szczęsny - Jaskulski (73. Czereszewski), Zieliński, Wałdoch, Koźmiński - Bukalski, Świerczewski, Nowak, Kosecki - Juskowiak, Kowalczyk (46. Wieszczycki). Trener Henryk Apostel.
SŁOWACJA: Vencel - Kozak (59. Penksa), Glonek, Prazenica - Kristofik (70. Weiss), Tomaschek, Zeman, Solar, Moravcik - Timko, Dubovsky. Trener Josef Venglos. 
Sędzia główny: Robert Sedlacek (Austria). Widzów: 12.000. 

PIOTR STAŃCZAK 

 
POLECAM: 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zagrają dla Ryszarda Stańka! Na boisku Wichra Wilchwy odbędzie się impreza charytatywna

PIŁKA NOŻNA. W sobotę 13 lipca w Wilchwach w Wodzisławiu Śląskim odbędzie się Piknik Rodzinny dla Ryszarda Stańka. W planach są turnieje dzieci oraz dorosłych, podsumowaniem imprezy ma być natomiast starcie oldbojów miejscowego Wichra oraz Odry Wodzisław! Dochód zostanie przeznaczony na leczenie byłego reprezentanta Polski i srebrnego medalisty olimpijskiego. 

Euro 2024. Pierwszy trener Kacpra Urbańskiego zapewnia: jeszcze będzie o nim głośno! (WIDEO)

PIŁKA NOŻNA. Przed nami finały Mistrzostw Europy 2024 w Niemczech. W kadrze reprezentacji Polski znalazł się niespełna 20-letni Kacper Urbański, wychowanek Lechii Gdańsk, obecnie zawodnik włoskiego klubu FC Bologna. Młodego piłkarza wspomina jego pierwszy trener - Grzegorz Grzegorczyk z Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk. 

Ryszard Staniek ciężko chory! Medalista olimpijski z Barcelony potrzebuje pomocy

PIŁKA NOŻNA. Ryszard Staniek, były piłkarz reprezentacji Polski oraz m.in. Górnika Zabrze i Legii Warszawa, uczestnik Ligi Mistrzów, jest ciężko chory. Ruszyła zbiórka pieniędzy na jego leczenie, rehabilitację oraz zakup samochodu. Liczy się każda złotówka!