HOKEJ NA LODZIE. - Olimpijczyk z Albertville, etatowy reprezentant kraju i jeden z najlepszych skrzydłowych w historii polskiej ekstraligi. Jego atutami była świetna jazda na łyżwach, dobry przegląd pola i umiejętność skutecznego wykończenia akcji - taki był początek prezentacji Waldemara Klisiaka, kiedy w weekend trafił do Galerii Sław Unii Oświęcim!
Waldemar Klisiak - sława oświęcimskiego hokeja (tu w 2023 roku, w czasie kręcenia telewizyjnego programu o nim). Fot. Facebook/Waldek Klisiak.
"Waldi" z drużyną Unii Oświęcim siedem razy zdobył mistrzostwo Polski, wywalczył sześć srebrnych i jeden brązowy medal w krajowych czempionatach i dwukrotnie Puchar Polski. W opinii wielu ekspertów był jednym z najwybitniejszych wychowanków oświęcimskiego klubu. Jako zawodnik występował z numerem 4. W naszej ekstralidze rozegrał blisko 900 spotkań, z czego około 750 właśnie w barwach Unii. Później był także jej trenerem i dyrektorem sportowym. W latach 90. czołowy reprezentant Polski. To właśnie Waldemar Klisiak jako pierwszy znalazł się w Galerii Sław Unii Oświęcim, tak zdecydowała klubowa kapituła.
W Zaborzu wszystko się zaczęło!
Prezentując Waldemara Klisiaka nie sposób ograniczyć się oczywiście tylko do statystyk, choć i te są niezwykle imponujące. Urodzony w 1967 roku hokeista przeszedł niesamowitą drogę jako sportowiec. Zaczynał od gry w piłkę nożną w rodzinnym Zaborzu pod Oświęcimiem. Mecze na tamtejszym boisku dla mieszkańców były tradycją, niemal świętością.
- Oglądały je rodziny, sąsiedzi, ogólnie wszyscy utożsamiali się z
zawodnikami. Piłka nożna to była w ogóle moja pierwsza sportowa miłość.
Wtedy w drużynie z Zaborza trzon stanowili miejscowi futboliści, dziś
jest, można tak powiedzieć, więcej klubów, a mniej zawodników - wspominał Waldemar Klisiak w wywiadzie, który dwa lata temu ukazał się w mojej książce - e-booku pod dobrze wam znanym tytułem "Na biało-czerwonym szlaku".
Marzenia o Górniku Zabrze
Młody "Waldi" marzył swego czasu o grze w Górniku Zabrze, ale piłkarskiej kariery nie udało mu się zrobić. W hokeju zakochał się też w rodzinnej miejscowości, na jej końcu był staw, aby tam pojeździć, Klisiak zakładał łyżwy, wychodził z domu, pokonał niewielką dróżkę i już mógł szusować do woli.
- Na swoje pierwsze “hokejówki” musiałem trochę poczekać, uczyłem się
jeździć na figurowych. I dobrze się stało, choć jeszcze wtedy nie
zdawałem sobie z tego sprawy. Okazuje się tymczasem, że “figurówki” są
odpowiednie do nauki. Kiedy już posiadałem własne łyżwy do hokeja, to
one też nie wyglądały tak, jak obecne. Były skórzane, więc często się
“koślawiły”, trzeba było naprawdę uważać na kostki - wspominał Waldemar Klisiak.
Chcąc trenować w Unii Oświęcim miał do wyboru - albo piłkę nożną w czwartej, najwyżej trzeciej lidze lub hokej w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Przez pewien czas uprawiał więc obie dyscypliny!
Dwa mecze w ciągu dnia!
- Jesienią czy wczesną wiosną grałem zarówno w piłkę jak i hokeja.
Dochodziło więc do tego, że o godzinie 11 brałem udział w meczu
futbolowym Zaborzanki Zaborze, a o 17 czy 18 hokejowym. I nie było też tak, że na tym
pierwszym na przykład oszczędzałem siły. Występowałem jako środkowy
pomocnik, więc musiałem sporo biegać po boisku i rozgrywać piłkę. Dziś
takie sytuacje są mało prawdopodobne. Ja tymczasem wracałem do domu po
pierwszy meczu, zjadłem obiad, zdrzemnąłem się i potem szykowałem do
meczu hokeja - opowiadał mi swego czasu "Waldi".
- Moi rodzice ciężko pracowali, ja na przykład nie miałem wielkiego wyboru
- mogłem albo pracować w kopalni dokładnie jak mój brat, w zakładach
chemicznych w Oświęcimiu jak ojciec albo zająć się sportem - przyznał legendarny zawodnik polskiego hokeja.
Cały wywiad z zawodnikiem, otwierającym Galerię Sław Unii Oświęcim możecie przeczytać tutaj:
Klisiak postawił na hokej, choć w pewnym sensie jego piłkarskie marzenie także się spełniło, bo po latach zdarzało mu się grywać wspólnie z dawnymi sławami Górnika Zabrze w czasie różnych okolicznościowych imprez czy turniejów charytatywnych.
Olimpijczyk z Albertville
W pierwszej reprezentacji Polski w hokeju zadebiutował w 1990 roku, dwa lata później wystąpił z nią w Igrzyskach Olimpijskich w Albertville we Francji. Któż mógł spodziewać się wówczas, że nasi hokeiści nie wystąpią w zimowych olimpiadach przez ponad trzydzieści lat, wciąż zresztą czekamy na to, aby naszą reprezentację zobaczyć w igrzyskach! Wtedy w Albertville Polacy zajęli przedostatnie, 11 miejsce w turnieju.
- Byłem wtedy młodym zawodnikiem i nigdy jednak nie dopuściłbym w ogóle
takiej myśli do siebie, żeby przez kolejne trzydzieści lat i więcej nasza
reprezentacja nie wystąpiła w hokejowym turnieju na zimowych igrzyskach.
Wtedy podchodziłem do olimpiady jak do innej wielkiej imprezy, np.
mistrzostw świata - wspominał Klisiak.
Rodzinne wsparcie to podstawa
Dziś hokejowe wydarzenia śledzi już z boku, ale nadal emocjonuje się nimi, w ogóle kocha sport, wiernie kibicuje między innymi jednej z córek - Julii, która jest siatkarką. Starsza, Izabela, nie zajmuje się wyczynowo sportem, ale wspiera swych bliskich, którzy rywalizują gdzieś na różnych arenach. Wiernym kibicem w rodzinie Klisiaków jest także pani Anna, żona "Waldiego". Swego czasu legendarny hokeista, opowiadając mi o występach zagranicą, przyznał, że najlepiej oboje wspominają włoskie Brunico.
- Występowałem wtedy w klubie HC Val Pusteria, moja żona czuła się tam jak na
ośmiomiesięcznych wczasach (śmiech). Wynajmowaliśmy pół domu z balkonem w
stronę słońca, mieliśmy piękne widoki!- opowiadał.
Waldemar Klisiak to były piłkarz Zaborzanki Zaborze,
jako hokeista był wychowankiem Unii Oświęcim. Występował w wielu innych
klubach, fińskim Vaasan Sport, czeskim HC Vítkovice, włoskim HC Val
Pusteria, Zagłębiu Sosnowiec, Naprzodzie Janów. Najczęściej grał na
pozycji napastnika lub prawoskrzydłowego. W hokejowej reprezentacji
Polski grał w latach 1990-2003, wystąpił na olimpiadzie w Albertville,
która miała miejsce w 1992 roku. Pracował też jako trener Naprzodu
Janów, Zagłębia Sosnowiec, był asystentem szkoleniowców Unii Oświęcim,
został też dyrektorem sportowym w tym klubie. Od 2006 roku radny powiatu
oświęcimskiego.
POLECAM:
Komentarze
Prześlij komentarz