Przejdź do głównej zawartości

Norman Mapeza, były piłkarz Sokoła Pniewy: mam sentyment do Polski, tu zacząłem swoją karierę

Norman Mapeza, piłkarz z Zimbabwe trafił 30 lat temu, razem ze swoim rodakiem Johnem Phirim, do Sokoła Pniewy, później Tygodnika Miliardera. Jak wspomina swój pobyt w Polsce i zawodniczą karierę w innych klubach europejskich a także reprezentacji swojego kraju? Dziś pracuje jako trener w swojej ojczyźnie, był też selekcjonerem tamtejszej kadry narodowej. Nadal śledzi, co dzieje się w piłce nożnej na tak zwanym starym kontynencie. 
50-letni obecnie Norman Mapeza z sentymentem wspomina okres gry w polskiej lidze w barwach Sokoła, potem Tygodnika Miliardera Pniewy. Foto Archiwum prywatne
 
 
W 1993 roku, razem ze swoim rodakiem z Zimbabwe Johnem Pirim trafił pan do Sokoła Pniewy, potem klub nazywał się Tygodnik Miliarder Pniewy. Drużyna występowała w ówczesnej polskiej pierwszej lidze (odpowiednik dzisiejszej ekstraklasie). W jakich okolicznościach doszło w ogóle do waszego transferu? 
- Udział miał w nim trener Wiesław Grabowski, który pracował wtedy w Zimbabwe, byłem jego podopiecznym. Pomagał także znany polski szkoleniowiec Jerzy Kopa. Wspomina ten czas z sentymentem, bowiem właśnie w Polsce rozpocząłem swoją profesjonalną piłkarską karierę. 
Jak w ogóle odnaleźliście się z Johnem w nowej rzeczywistości, nie tylko piłkarskiej? Inny kontynent, pogoda, kultura... Moglibyśmy tak jeszcze długo wymieniać. 
- Pniewy to małe miasteczko położone niedaleko Poznania. To było sympatyczne miejsce, choć dla nas największym wyzwaniem była tak naprawdę bariera językowa. Nie znaliśmy polskiego, a przecież musieliśmy w jakiś sposób porozumiewać się z trenerem, kolegami z zespołu, ludźmi z klubu. Niewiele osób mówiło po angielsku, ten język znała pracownica klubu, nie pamiętam dokładnie, ale chyba miała na imię Magda... Dużo nam pomogła. Drużynę prowadził Adam Topolski, który mówił po angielsku, potem nastąpiła zmiana szkoleniowca. Został nim Krzysztof Pawlak, były reprezentant Polski i zawodnik Warty Poznań, solidny obrońca. Sezon, jaki spędziłem w Pniewach uważam za udany. 
Jakich kolegów z drużyny wspomina pan szczególnie? 
- Na pewno najlepszego strzelca drużyny Zenona Burzawę, który był ulubieńcem miejscowych kibiców. Pomagał nam Tomasz Rząsa, wtedy młodzieżowy reprezentant Polski. Mówił po angielsku i mieszkaliśmy blisko siebie, byliśmy sąsiadami. Pamiętam Piotra Kasperskiego, Roberta Wilka, bramkarza Kazimierza Sidorczuka. 
Dużo w aklimatyzacji w Pniewach pomógł nam Rząsa (dziś dyrektor sportowy Lecha Poznań - przyp. autora), który mówił po angielsku. Łatwiej nam było się porozumieć. 
Ma pan obecnie jakiś kontakt z Johnem Pirim? 
- Nie. Wiem, że pracował w piłkarskiej federacji Zimbabwe (to również długoletni zawodnik reprezentacji tego kraju - przyp. autora), ale nie potrafię powiedzieć, czym zajmuje się obecnie. 
Wspominał pan o problemach z językiem polskim, ale co z pogodą? Dla młodego Afrykańczyka zderzenie z naszym klimatem musiało być dużym szokiem. 
- Było bardzo zimno, na przykład jesienią szybko zapadał zmrok. Pamiętam, że rozgrywaliśmy mecze o godzinie 11, kończyły się o 13 po południu i wkrótce na dworze robiło się już ciemno. Wolny czas poza boiskiem spędzaliśmy głównie w Poznaniu. Zimą padał śnieg. Przyznam jednak, że nie był to dla nas jakiś ogromny problem. Decydując się na transfer do Polski wiedzieliśmy już wcześniej, jaka pogoda panuje w tym kraju. 
Co pan powie o polskich kibicach? Jak reagowali widząc na boisku zawodników z Afryki, dodam, że pan i John Phiri byliście jednymi z pierwszych piłkarzy z tego kontynentu, którzy wystąpili w polskiej lidze. 
- Dla wielu z nich to była na pewno nowość. Kibice w Pniewach przyjęli nas sympatycznie, jeśli chodzi o tych z innych klubów, też oglądali nas z ciekawością, ale nawet jeśli krzyczeli coś w naszym kierunku, to nie rozumieliśmy, co to oznacza, bo nie znaliśmy języka polskiego. 
Mówił pan o dawnych kolegach z drużyny, a co z przeciwnikami? Zapamiętał pan jakichś innych polskich piłkarzy, grających wtedy w naszej lidze? 
- Najbardziej utkwili mi w pamięci zawodnicy Legii Warszawa. Bardzo groźny był napastnik Wojciech Kowalczyk i kapitan drużyn, piłkarz niskiego wzrostu, ale dobrze wyszkolony technicznie. Niestety, nie pamiętam jego nazwiska. 
Zapewne chodzi panu o Leszka Pisza! 
O tak. To był bardzo dobry piłkarz. 
Po roku spędzonym w Tygodniku Miliarderze Pniewy trafił pan do czołowego tureckiego klubu, Galatasaray Stambuł. Nie jest trudno wskazać różnice między małym miasteczkiem w Wielkopolsce a metropolią w Turcji, ale pan jak wspominał te przenosiny? 
- Wiadomo, większość Polaków to katolicy, w Turcji podstawową religią jest islam. W tamtejszych, czołowych klubach, piłkarze mogli też liczyć na dużo lepsze warunki finansowe niż w Polsce. Liga turecka w tamtym czasie stawała się coraz bardziej profesjonalna, myślę, że i poziom sportowy był nieco lepszy. Kiedy ja trafiłem do Galatasaray, trenerem tej drużyny był Niemiec Reinhard Saftig. W Turcji występowałem jeszcze w kilku innych klubach - stołecznym Ankaragucu, Altay SK w Izmirze, Cannakale Dardanelspor, skąd trafiłem do Austrii, do SV Ried. Potem znów grałem w Turcji, w Malatyaspor, by potem wrócić do Zimbabwe. 
Przez wiele lat grał pan także w reprezentacji swojego kraju, w ciągu ośmiu lat zgromadził pan na koncie dziewięćdziesiąt meczów w kadrze narodowej. 
- Myślę, że najlepszy okres, kiedy ja występowałem w reprezentacji Zimbabwe, to lata 1993-94. Po porażce z Kamerunem straciliśmy szansę na awans do finałów Mistrzostw Świata w USA. Ponieważ byłem obrońcą, nie mam na koncie żadnej strzelonej bramki w kadrze narodowej, choć wiele razy był blisko, aby ją zdobyć. Swego czasu byłem także kapitanem naszej reprezentacji. 
Jak radzi sobie wasza obecna kadra? 
- W 2022 roku FIFA zdyskwalifikowała naszą reprezentację z międzynarodowych rozgrywek (powodem było ingerowanie rządu Zimbabwe w działalność krajowej federacji piłkarskiej - przyp. autora). Choć teraz problemów nam nie brakuje, myślę, że to jest dobry czas do tego, aby odbudować futbol w naszym kraju i poprawić wyniki w przyszłości. Tylko w ten sposób możemy kiedyś dołączyć do czołowych drużyn Afryki. Piłka nożna nie jest u nas mniej popularna niż w Egipcie, Kamerunie czy Nigerii. Liczę na to, że kiedy nasza drużyna narodowa wróci do rywalizacji z innymi krajami, to i kibice powrócą na stadiony. 
Obecnie trenuje pan klub FC Platinum Zvishavane, aktualnego mistrza Zimbabwe. Proszę o nim opowiedzieć. 
- Mamy wielu młodych utalentowanych zawodników, myślę, że niektórych byłoby stać też na to, aby spróbować swoich sił w Polsce. Ostatnimi zawodnikami z Zimbabwe, którzy wyróżniali się przed laty w polskiej ekstraklasie byli Takesure Chinyama oraz Dickson Choto (znani z występów m.in. w Legii Warszawa - przyp. autora)
To jest takie moje marzenie, aby wychować zawodników, którzy liczyliby się w klubach europejskich. W ogóle dla futbolu w Afryce korzystne jest, jeśli jak najwięcej piłkarzy grałoby właśnie na tym kontynencie, w silnych ligach. 
Jak pan oceni ostatni mundial w Katarze? 
- Myślę, że nie tylko mnie, ale wielu innych kibiców pozytywnie zaskoczyła reprezentacja Maroka, która uplasowała się na czwartym miejscu. To sukces tego kraju i w ogóle afrykańskiego futbolu. Argentyna po 36 latach przerwy wreszcie powtórzyła sukces Diego Maradony i jego kolegów z ówczesnej reprezentacji. Mistrzowie świata turniej w Katarze zaczęli od porażki w grupie z Arabią Saudyjską 1:2, ale potem byli coraz silniejsi. Myślę, że Argentyna zebrała efekty swojej pracy z młodzieżą. 
Co pan powie o obecnej reprezentacji Polski? W Katarze awansowała do 1/8 finału, ale spotkała się z krytyką za brzydki i defensywny styl gry. 
- Zawsze staram się śledzić wyniki reprezentacji Polski, w końcu właśnie w tym kraju zaczynałem swoją profesjonalną karierę piłkarską. Teraz bez wątpienia najbardziej znanym zawodnikiem jest Robert Lewandowski, który w przeszłości występował choćby w Lechu Poznań. 
Wielu jego kolegów także gra w ligach zagranicznych. Od lat Polska miała również dobrych bramkarzy, jesteście znani ze szkolenia golkiperów, czego przykładem jest choćby Wojciech Szczęsny. Mniej mogę powiedzieć o obecnej polskiej ekstraklasie, bo nie mam możliwości oglądać jej w telewizji. Pewne jest jedno, jeśli chcecie nawiązać walkę z silniejszymi zespołami, jeszcze więcej waszych zawodników musi grać w mocnych klubach w najlepszych ligach w Anglii, Niemczech, Francji, Hiszpanii czy we Włoszech. 
Dziękuję za rozmowę. 
PIOTR STAŃCZAK 

Norman Mapeza (rocznik 1972) to były piłkarz i trener z Zimbabwe w Afryce. Jako zawodnik reprezentował Darryn Textiles, potem Sokoła (Tygodnik Miliarder) Pniewy i kluby w Turcji: Galatarsaray Stambuł, Ankaragucu, Altay SK Izmir, Cannakale Dardanelspor, Malatyaspor, SV Ried (Austria), zawodniczą karierę kończył w Afryce. Najpierw występował w CAPS United FC, potem w Ajax Cape Town w Republice Południowej Afryki. Rozegrał 90 meczów w reprezentacji Zimbabwe w latach 1993-2001, nie strzelił gola. Był też trenerem kadry narodowej swojego kraju. Obecnie szkoli piłkarzy FC Platinum Zvishavane, aktualnego mistrza Zimbabwe. 
 
Fragment filmu o Normanie Mapezie, legendzie futbolu w Zimbabwe.
 

POLECAM: 

Komentarze

  1. Jaki Robert Wnuk??? Raczej Wilk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, Wilk. Mój błąd autorski, nie rozmówcy :-) Przepraszam i pozdrawiam Piotr Stańczak

      Usuń
  2. Super ze poprawine. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dawne gwiazdy futbolu uświetnią 100-lecie Klubu Sportowego Warka. Będzie wielka feta

PIŁKA NOŻNA. Klub Sportowy Warka obchodzi 100-lecie istnienia. Wielka impreza jubileuszowa odbędzie się w sobotę 24 czerwca. Wśród uczestników jest Reprezentacja Gwiazd Piłkarzy Polskich. Jej mecz z oldbojami Warki komentować będzie Dariusz Szpakowski. 

Dawne piłkarskie gwiazdy zagrają dla chorego Tymusia w Grodzisku Mazowieckim

PIŁKA NOŻNA. Trwa już odliczanie do charytatywnego turnieju na rzecz chorego Tymusia, który odbędzie się 27 stycznia 2024 roku w Grodzisku Mazowieckim koło Warszawy. Wystąpi między innymi Reprezentacja Gwiazd Piłkarzy Polskich. 

Reprezentacja Gwiazd uświetni jubileusz Orła Łowyń. Zagrają dawni kadrowicze i ligowcy!

PIŁKA NOŻNA. Reprezentacja Gwiazd Piłkarzy Polskich rozpoczyna cykl wiosennych spotkań. Na początek będą mogli obejrzeć ją kibice w Łowyniu w Wielkopolsce. Dawni kadrowicze czy też uczestnicy Ligi Mistrzów oraz znani polscy ligowcy uświetnią 75-lecie tamtejszego klubu Orzeł!