PIŁKA NOŻNA. Ryszard Tarasiewicz słynął z mocnego uderzenia z dystansu, w ten sposób zdobywał mnóstwo bramek, także w reprezentacji Polski. Ostatnie trafienie w biało-czerwonych barwach zanotował 33 lata temu - w pojedynku przeciwko Turcji na starym stadionie Legii Warszawa. Wygraliśmy 3:0, choć w wielu momentach to nam dopisywało szczęście...
Ryszard Tarasiewicz swojego ostatniego gola w reprezentacji strzelił 33 lata temu, w meczu przeciwko Turcji (3:0) w Warszawie. Fot. You Tube/Kulisy Sportu.
Jesienią 1990 roku reprezentacja Polski, pod wodzą Andrzeja Strejlaua, zaczęła eliminacje do piłkarskich Mistrzostw Europy. W grupie przyszło jej rywalizować z Anglią, Irlandią oraz najsłabszą w tym gronie Turcją. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w finałach Euro grało wówczas tylko osiem zespołów, nie licząc gospodarzy (wtedy była to Szwecja), kwalifikowali się do nich tylko zwycięzcy grup. Drugie miejsce w stawce nie dawało więc awansu (to zmieniło się dopiero w eliminacjach do mundialu 1994 w USA), tym bardziej nie rozgrywano także baraży.
Trzeba dodać, że w Europie rywalizowało wtedy znacznie mniej drużyn. Istniał jeszcze Związek Radziecki (choć były to jego "końcówki"), republiki wchodzące w skład sowieckiego bloku nie miały więc swoich reprezentacji, Czesi i Słowacy tworzyli jedną ekipę (Czechosłowację).
Przemiany w Polsce, kryzys w kadrze
Choć polscy kibice mieli jeszcze świeżo w pamięci występ reprezentacji w finałach mundialu w Meksyku w 1986 roku, to jednak późniejsze lata (kadencja selekcjonera Wojciecha Łazarka) przyniosły rozczarowania. Biało-czerwonym nie udało się awansować do Euro'88 w Republice Federalnej Niemiec, następnie do Mistrzostw Świata'90 we Włoszech. O ile do europejskiego czempionatu jeszcze nigdy wcześniej nie udało nam się zakwalifikować, tak w mundialu nie zagraliśmy po raz pierwszy od 16 lat (od 1974 do 1986 braliśmy udział we wszystkich czterech edycjach). Kryzys sportowy i organizacyjny był coraz bardziej widoczny i odczuwalny, w dodatku nadszedł okres przemian w Polsce, upadła komuna, zaś piłka nożna i w ogóle sport spadły w tej transformacji gdzieś na odległe miejsce...
Wyspiarze plus Turcja
Strejlau już wtedy był doświadczonym szkoleniowcem, jednym z byłych asystentów Kazimierza Górskiego. Przejął reprezentację po Łazarku w drugiej połowie 1989 roku, rozegrał z nią dwa mecze eliminacyjne w Chorzowie - z Anglią (0:0) oraz Szwecją (0:2). Dopiero później przyszło mu samodzielnie przygotowywać reprezentację do eliminacji Euro'92. Grupa była trudna, przyszło nam rywalizować z dwoma wyspiarskimi ekipami - Anglią oraz Irlandią. Obie miały jeszcze świeżo w pamięci udział w mundialu we Włoszech, Anglicy zajęli tam nawet czwarte miejsce.
Turcja, teoretycznie, była grupowym outsiderem, ale już wtedy dało się zauważyć, że jej piłkarze robią postępy. Wpływ na to mieli z pewnością zagraniczni szkoleniowcy, jacy podejmowali pracę nad Bosforem. Kadrę Turków prowadził słynny Duńczyk Sepp Piontek.
Nadzieje Anno Domini 1991
Jesienią 1990 roku Polacy przegrali najpierw z Anglią na Wembley 0:2, by kilka tygodni później ograć na wyjeździe Turków 1:0 (gola zdobył Dariusz Dziekanowski, swojego ostatniego w reprezentacji). Pięć miesięcy później biało-czerwoni podjęli rywali spod znaku półksiężyca na własnym boisku.
Warto dodać, że wiosna 1991 roku przyniosła pewne ożywienie i nadzieje dla polskiego futbolu w siermiężnej i biednej rzeczywistości. Do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów zakwalifikowała się Legia Warszawa, świetnie radzili sobie także olimpijczycy pod wodzą Janusza Wójcika, których celem był awans do igrzysk w Barcelonie.
Dobrzy piłkarze i brak... drużyny
Z całym szacunkiem dla robiącej postępy Turcji, doświadczenie i ogranie stało jednak zdecydowanie po stronie naszej reprezentacji. Jan Urban (wtedy Osasuna Pampeluna), Ryszard Tarasiewicz (AS Nancy), Dariusz Kubicki (przechodził z Legii Warszawa do Aston Villi) czy Jan Furtok (Hamburger SV, jego w meczu z Turcją akurat brakowało) mieli jeszcze doświadczenia z mundialu w Meksyku, cenieni w zagranicznych klubach byli: Dariusz Wdowczyk (Celtic Glasgow), Zbigniew Kaczmarek (AJ Auxerre), Jacek Ziober (Montpellier), Robert Warzycha (w 1991 roku przechodził z Górnika Zabrze do Everton Liverpool). Urban raptem cztery miesiące wcześniej w barwach Osasuny rozegrał kapitalne spotkanie przeciwko Realowi Madryt w lidze hiszpańskiej, strzelił trzy gole, zaś jego zespół triumfował na Santiago Bernabeu 4:0!
Roman Kosecki, Czesław Jakołcewicz czy Piotr Soczyński zbierali bardzo dobre recenzje za występy w Turcji (pierwszy w Galatasaray Stambuł, dwaj kolejni w Fenerbahce Stambuł), oni akurat specyfikę tamtejszego futbolu znali od podszewki, podobnie jak ówczesnych reprezentantów Turcji. Bramkarz Józef Wandzik oraz napastnik Krzysztof Warzycha już wtedy zaczynali robić furorę w jeszcze mało wtedy docenianym w Europie Panathinaikosie Ateny. Piotr Czachowski akurat był "na fali" z Legią, w tym samym czasie walcząc z Sampdorią Genua i później Manchesterem United.
Jak to się stało, że grupa cenionych piłkarzy, z międzynarodowym doświadczeniem, nie była w stanie wywalczyć awansu do wielkiej imprezy, tego nie sposób wytłumaczyć w prosty sposób.
Madej grzmiał: tak nie można!
Co do 1991 roku - reprezentacja zaczęła go kiepsko. W towarzyskich meczach przegrała na wyjazdach z Irlandią Północną 1:3 oraz Czechosłowacją 0:4, tylko zremisowała u siebie z Finlandią 1:1. Kibice byli zdenerwowani, w rezultacie mecz z Turcją, który odbył się 17 kwietnia na starym stadionie Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej w Warszawie, wzbudził nikłe zainteresowanie. Na trybunach zasiadło tylko nieco ponad tysiąc widzów...
Polscy piłkarze nawet i tej garstki nie rozpieszczali swoją postawą. Najwięcej okazji do zdobycia gola miał Jacek Ziober, ale brakowało mu precyzji, bądź też świetnie interweniował bramkarz Engin Ipekoglu. Turcy stworzyli sobie trzy znakomite okazje i tylko własnej indolencji czy brakowi szczęścia zawdzięczali to, że nie objęli prowadzenia w meczu. - Tak nie można! - grzmiał za każdym razem telewizyjny komentator Marek Madej.
Rozwiązany worek z bramkami
Polscy piłkarze nasłuchali się przy Łazienkowskiej gwizdów i dopiero w ostatnim kwadransie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 74 minucie jeden z tureckich obrońców brutalnie sfaulował na 17 metrze Krzysztofa "Gucia" Warzychę. Sędzia podyktował rzut wolny dla Polski. Precyzyjnym uderzeniem popisał się Tarasiewicz, znalazł lukę w murze i umieścił piłkę w lewy rogu tureckiej bramki. Strata gola zdeprymowała Turków.
W 81 minucie piłkę z prawej strony zagrał na tureckie przedpole Robert Warzycha, najbardziej przytomnie w zamieszaniu zachował się Urban, który piętą (!) posłał piłkę do siatki. Kropkę nad "i" postawił siedem minut później Roman Kosecki, który wykorzystał nieporozumienie obrońcy i bramkarza i czubkiem buta skierował futbolówkę do celu. Zwycięstwo 3:0 stało się faktem.
To właśnie przeciwko Turkom po raz ostatni zagrał w reprezentacji Kaczmarek. Był to też symboliczny mecz dla Tarasiewicza, choć wiadomo, że to pokazała dopiero przyszłość. Doświadczony reprezentacyjny pomocnik strzelił wówczas swojego ostatniego - dziewiątego gola w reprezentacji...
Skrót meczu Polska - Turcja (3:0) 17 kwietnia na stadionie Legii Warszawa.
Do końca walczyli o Euro'92
Dwa tygodnie później Polacy po dobrym spotkaniu zremisowali na wyjeździe z Irlandią 0:0, zaś w ostatnich dwóch pojedynkach, jesienią 1991 roku, podzieli się punktami z Irlandczykami (3:3) oraz Anglikami (1:1). W tym ostatnim spotkaniu wyrównujący gol Gary'ego Linekera ostatecznie pozbawił nas nadziei na awans do Euro'92, choć w przypadku naszego zwycięstwa cieszyłaby się... Irlandia. W każdym razie Polacy do końca liczyli się w walce o finały Mistrzostw Europy w Szwecji.
Przegrane eliminacje były też czasem pożegnań z reprezentacją tych najbardziej doświadczonych - Urbana, Tarasiewicza, Wdowczyka, Kaczmarka, Soczyńskiego, wcześniej reprezentacyjną karierę zakończył Dziekanowski. Za kilka miesięcy tych "starych wyjadaczy" zaczęli już zastępować olimpijczycy, srebrni medaliści igrzysk w Barcelonie. Ich występy to już jednak temat na inną opowieść.
- Doskwierały mi kontuzje, miałem problem z więzadłami krzyżowymi, za
kadencji trenera Andrzeja Strejlaua w reprezentacji debiutowali już
młodsi, wtedy też czekano na tę świeżą krew. W kraju panowała euforia po zdobyciu medalu, niestety, jak czas pokazał,
młodzi też w dorosłej kadrze nie spełnili oczekiwań. Stąd zaznaczam, ważne jest, aby w zespole byli też ludzie doświadczeni, ta
rotacja pokoleniowa musi być przemyślana - tak o swoim reprezentacyjnym schyłku mówił w wywiadzie dla bloga Na biało-czerwonym szlaku Ryszard Tarasiewicz. Uznany piłkarz, później doświadczony szkoleniowiec ostatnio został trenerem drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg.
POLECAM:
- Ryszard Tarasiewicz o mundialu w Meksyku: miałem już dość roli turysty
- Polska - Szwecja 0:1 i nieudany pościg Brzęczka. To nie byli kolejni "frajerzy do golenia"...
- "1992: Wielka Gra". Powstał film o olimpijskiej drużynie z Barcelony. Reżyser: padają gole i strzelają je Polacy
- Robert Warzycha: na światowe potęgi ruszaliśmy z szabelkami. Oni mieli ogień, my płomyk
- Jacek Ziober: jako reprezentacja Polski niczego nie zwojowaliśmy, bo nie byliśmy kolektywem
Komentarze
Prześlij komentarz