PIŁKA NOŻNA. Trwa finałowa faza piłkarskiego Euro 2024 w Niemczech, tymczasem nasi reprezentanci już są... na wakacjach. Nie milkną natomiast dyskusje o Robercie Lewandowskim i jego przyszłości w kadrze. Czy kapitan zdoła oszukać pędzący nieubłaganie czas i czy będzie w stanie pociągnąć dalej reprezentację?
Robert Lewandowski sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakim stylu chce żegnać się z reprezentacją Polski. Fot. Piotr Stańczak.
Na przełomie już kilkunastu lat, czy tego chcieliśmy, czy nie, Robert Lewandowski (wspólnie z żoną Anną) wielokrotnie "wyskakiwał nam z lodówek". 36-letni obecnie piłkarz FC Barcelony jest najlepszym strzelcem naszej reprezentacji w historii. W 152 meczach zdobył 83 bramki (od 2008 roku do meczu z Francją w finałach Euro 2024).
Na pewno to najwybitniejszy polski futbolista w XXI wieku, najbardziej rozpoznawalny, uznawany za czołowego napastnika w świecie. Delta Warszawa, Legia II Warszawa, Znicz Pruszków, Lech Poznań, Borussia Dortmund, Bayern Monachium, wreszcie Barcelona - tak wyglądała klubowa droga "Lewego".
Mecz z petardą w tle
W pierwszej reprezentacji zadebiutował jeszcze za czasów Leo Beenhakera, jesienią 2008 roku. W swoim pierwszym meczu w dorosłej kadrze strzelił bramkę San Marino (2:0). Nie będę tu opisywał wszystkich osiągnięć i rekordów Roberta, gdyż tego nie sposób umieścić w jednym, nawet analitycznym tekście. Przez wiele lat był motorem napędowym reprezentacji, wiodącą jej postacią stał się już za kadencji Franciszka Smudy, to właśnie "Lewy" zanotował historyczne trafienie w spotkaniu z Grecją na Stadionie Narodowym (1:1), otwierające finały Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. Najlepszy chyba okres reprezentacyjny miał za czasów selekcjonera Adama Nawałki.
Pamiętam jak dziś choćby mecz wyjazdowy z Rumunią w eliminacjach do mundialu 2018. Na gorącym terenie w Bukareszcie, Lewandowski zdobył dwa gole, Polska zwyciężyła 3:0. W jednej z sytuacji, obok naszego supersnajpera wybuchła petarda, którą na murawę rzucił rumuński pseudokibic.
Huk ogłuszył Roberta, ale zawodnik doszedł do siebie i odpłacił się żywiołowej publice pięknym za nadobne, trafiając dwukrotnie do siatki Rumunii. Drużyna zagrała z zębem, charakterem, Lewandowski był piłkarzem, który wtedy imponował.
Wiele razy ratował nam skórę
Podobnie wyglądała sytuacja już w czasie Euro 2020, kiedy kadra występowała pod wodzą Portugalczyka Paolo Sousy. Robert wbił jedną bramkę Hiszpanom (1:1), dwie Szwedom (2:3), mimo, że Polska odpadła w grupie, mieliśmy satysfakcję z tego, że oto posiadamy napastnika najwyższej, światowej klasy, którego boją się czołowe ekipy.
Nie licząc Euro 2016, kiedy biało-czerwoni dotarli do ćwierćfinału (Lewandowski zdobył jedną bramkę w tamtym turnieju), nasz egzekutor razem z kolegami z kadry musiał przełykać gorycz porażek w kolejnych mistrzowskich turniejach. W finałach mundialu w Katarze w 2022 roku dwa razy wpisał się na listę strzelców - w spotkaniach z Arabią Saudyjską (2:0) i Francją (1:3). Nie sposób tu opisać, ile razy ratował skórę reprezentacji w różnych meczach eliminacyjnych, trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie jego gole, kadra znajdowałaby się w zupełnie innym miejscu. Tego Robertowi nikt nigdy nie odbierze.
Bez takich porównań, proszę...
Oczywiście, na przełomie lat, aż do dziś, pojawia się mnóstwo porównań "Lewego" do dawnych sław polskiej piłki z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych - Grzegorza Laty, Włodzimierza Lubańskiego czy Zbigniewa Bońka. Trudno ich uniknąć, ale ja w takie analizy zdecydowanie nie wchodzę. Nie sposób bowiem wrzucić do jednego worka zawodników, którzy grali w różnych (nie tylko piłkarskich) czasach, w dodatku mieli inne charaktery, osobowości czy wreszcie styl gry. Nigdy nie dowiemy się, kto był lepszy i osobiście wcale bym za tym aż tak mocno nie dociekał. Porównania zostawiam tym, którzy je lubią. Trzeba skupiać się na wyzwaniach, czekających nas tu i teraz.
Nie każda gwiazda będzie mentorem
Właśnie, teraz zaczynają się schody... Obserwując poczynania Lewandowskiego w czasie Euro 2024 (nie zagrał przeciwko Holandii z powodu kontuzji, pojawił się na boisku w drugiej połowie meczu z Austrią i od pierwszej minuty walczył przeciwko Francji) trudno nazwać go liderem, czy motorem napędowym kadry, kapitanem, który w trudnych momentach dźwiga zespół. Ze względu na umiejętności i osiągnięcia, Robert od ponad dekady jest w kadrze wielką osobowością. Zapominamy jednak o tym, że nie każdy świetny zawodnik będzie liderem drużyny, tym bardziej reprezentacji kraju, gdzie z kolegami spotyka się jedynie co kilka tygodni na krótkich zgrupowaniach.
Nie każda gwiazda futbolu będzie mentorem dla młodszych, mimo, że wielu będzie go podziwiało. Trudno powiedzieć, nie siedzę w środku, nie ma mnie przy tej reprezentacji, ale być może trzeba sobie zadać pytanie, czy Robert do takiej roli akurat się nadaje.
Fakt, osiągnięcia mówią same za siebie, tyle, że tu dochodzą jeszcze kwestie charakteru. Lider, oprócz umiejętności, musi mieć jeszcze w sobie to "coś", sprawiające, że i reszta skoczy za nim w przysłowiowy ogień. Jeszcze mocniej widać to w trudnych momentach, kiedy inni potrzebują od swego lidera takiego pozytywnego "kopa".
Czy Robert to "coś" ma? W trudnych momentach sam wielokrotnie irytuje się, gestykuluje z rezygnacją, bywa tak, że nie może się odblokować i trafić do bramki rywali. Czuje na sobie presję, rozumiem, że w piłkarskiej Polsce ciężko dźwigać ją przez kilkanaście lat, zwłaszcza, że potencjalnych następców trudno jeszcze wskazać.
Robercie, pokaż sportową złość!
Lewandowski ma 36 lat, znajduje się w dobrej fizycznej formie, pod tym względem pewnie stać go na to, aby z reprezentacją powalczył jeszcze o mundial w 2026 roku na amerykańskiej ziemi. Dziś ta metryka u graczy nie ma aż tak wielkiego znaczenia, jak jeszcze 20-30 lat temu, szczególnie jeśli prowadzą sportowy tryb życia i są otoczeni profesjonalną opieką na co dzień w klubach. Oczywiście, z wiekiem podatność na kontuzje rośnie, ale główny problem, jaki mam z dalszą grą Roberta w reprezentacji, dotyczy bardziej kwestii charakteru czy osobowości.
Zawodnik może oczywiście powtarzać, że widzi szansę w tej kadrze, że pod opieką Michała Probierza, buduje się ciekawy zespół. Chciałbym w to wierzyć, choć po Euro 2024 jest to doprawdy trudne i remis z Francją na pożegnanie nie jest w stanie zamydlić mi oczu. To, co Lewandowski będzie opowiadał w mediach musi znaleźć potwierdzenie na boisku.
Chcę oglądać w kadrze takiego gracza jak właśnie osiem lat temu, w meczu z Rumunią, który - ogłuszony petardą - wstaje i pokazuje rywalom oraz kibicom z rozgrzanymi głowami, kto tu rządzi!
Chcę oglądać walczaka, który porwie swoją postawą młodszych kolegów. Chcę wreszcie zobaczyć w akcji napastnika, który pokaże sportową złość w Europie po tym, jak oponenci wyśmiewają jego sposób wykonywania rzutów karnych. Nie chcę oglądać zrezygnowanego gestykulanta. Tylko tyle i aż tyle.
Gole, nie bachata
Lewandowski ma 36 lat, ale tak naprawdę wiele do udowodnienia, on sam w tej reprezentacji musi odbudować się od nowa, mentalnie. Jeśli chce, aby jeszcze było o nim głośno, musi znów poszukać w sobie motywacji do zdobycia bramek numer 84, 85, 86 i kolejnych.
Musi być liderem pełną gębą, przy którym wyrosną następni. W przeciwnym razie, owszem, będzie o nim głośno, ale w komentarzach do memów czy pikantnych ciekawostek o jego żonie, tańczącej bachatę z Hiszpanami.
Ja wiem, że Lewandowscy mają speców także od PR-u, którzy ich wizerunek będą bronić wszelkimi sposobami. Jego wartość ostatecznie i tak pokaże jednak boisko, dla prawdziwych kibiców tylko to będzie się liczyło, nie fotki z wakacji, nie memy, nie taneczne pląsy małżonki czy śmieszne filmiki w internecie. Osobiście wolałbym żegnać Roberta w kadrze jako wielkiego piłkarza, odchodzącego kiedyś na własnym zasadach, niż irytującego celebrytę, przed którym już coraz więcej osób "zamyka lodówki" na łańcuchy. Przede wszystkim jednak on sam musi zadać sobie pytanie, w jakim stylu chce - co jednak nieuniknione - kończyć reprezentacyjną karierę.
POLECAM:
- Euro 2024. Sebastian Mila o wyniku Polaków: nie da się ukryć żalu
- Polska - Francja 1:1 na Euro 2024. Humory poprawione, ale problemy pozostały... (KOMENTARZ)
- Euro 2024 za kulisami. Trenerzy Akademii Lechii oglądali kadrę i Kacpra Urbańskiego
Podcast Na biało-czerwonym szlaku, odcinek 6: Grzegorz Grzegorczyk, pierwszy trener Kacpra Urbańskiego. Wideo Piotr Stańczak.
Komentarze
Prześlij komentarz