Karol Świderski zdobył gola w meczu Polska - Albania. "To mój piłkarski syn" - wspomina jego były trener
PIŁKA NOŻNA. Karol Świderski zdobył dla Polski zwycięską bramkę w poniedziałkowym meczu z Albanią w eliminacjach do Mistrzostw Europy w 2024 roku. - Dla niego futbol zawsze był najważniejszy, choć początki miał niełatwe - wspomina Robert Szwarc, jego dawny trener, dziś dyrektor sportowy w AKS SMS Łódź.
Robert Szwarc (z prawej) spotkał się z Karolem Świderskim, swoim dawnym podopiecznym, przed meczem Polska - Albania w Warszawie. Fot. Archiwum prywatne R. Szwarca
Karol Świderski strzelił bramkę w 41 minucie, dobił do siatki piłkę po tym, jak trafiła ona w słupek po uderzeniu Jakuba Kamińskiego. Gol dał Polakom trzy punkty, jego autor zyskał pochlebne oceny po tym meczu, ale też ogólnie po pierwszym zgrupowaniu i spotkaniach w eliminacjach do Euro 2024. Trzy dni wcześniej nasza drużyna w słabym stylu przegrała na wyjeździe z Czechami 1:3. Świderski pojawił się na boisku od początku drugiej połowy i był jedną z jaśniejszych postaci w kadrze portugalskiego selekcjonera Fernando Santosa.
Karol Świderski ma 26 lat, obecnie występuje w amerykańskim Charlotte FC, w lidze MLS (Major League Soccer), wcześniej grał w polskiej ekstraklasie w barwach Jagiellonii Białystok oraz greckim PAOK-u Saloniki. Piłkarz, który od 2021 roku rozegrał w pierwszej reprezentacji Polski 21 spotkań i strzelił 9 goli, swoją przygodę z futbolem zaczynał w klubie z rodzinnego miasta w Wielkopolsce - Rawii Rawicz. Stamtąd trafił do AKS SMS Łódź, pod opiekę trenera Roberta Szwarca. Jak wspomina go ten szkoleniowiec?
- Karol przyszedł do nas jako gimnazjalista, miał piętnaście lat. Nie było to zresztą przypadkowe, ponieważ wcześniej nasz skaut Marek Woziński oglądał go w trakcie turnieju młodzieżowego w Rawiczu. Zwrócił uwagę na chłopca, który ciągle biegał z piłką przy nodze, strzelał dużo bramek i wyróżniał się wśród pozostałych. Zaprosiliśmy go do naszej szkoły i tak się rozpoczęła znajomość i współpraca. Tutaj trenował i kontynuował naukę - opowiada Robert Szwarc.
Jak sobie radził na początku?
- Pamiętam taki sparing, który UKS SMS rozgrywał z Sandecją Nowy Sącz. Karol rozpoczął to spotkanie na ławce rezerwowych. Do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis, powiedziałem do niego "Młody grzej się, sprawdzimy co potrafisz". Mecz wygraliśmy 2:0 a Karol zdobył obie bramki (śmiech).
Miał można powiedzieć wejście smoka do drużyny, aczkolwiek jego początki w naszej szkole nie były łatwe. Chłopcy w tym wieku dojrzewają w różnym tempie, on był niski, pod tym względem odstawał od wielu rówieśników. Tacy młodzi zawodnicy nie mają na boisku łatwego życia. Znam to z własnego doświadczenia, bo w tym wieku też byłem niższy od innych. Postawiłem jednak na Karola bo widziałem w nim potencjał.
Właśnie, jakie były jego największe atuty w tamtych latach?
- Mimo, że był słabszy fizycznie, to jednak wszystko nadrabiał bardzo dobrą techniką. Bardzo ceniłem w nim ten wrodzony instynkt strzelecki. Jeśli piłka gdzieś wpadła w pole karne, to najmniejszy na boisku Karol zawsze potrafił ją wyłuskać, dobić do siatki, czasem kolanem, czubkiem buta, ale wiedział też jak zachować się w pojedynku sam na sam z bramkarzem. Zdobywał również ładne gole. Po prostu miał w sobie to "coś". Jego talent szlifowaliśmy od najmłodszych lat, obaj zaliczyliśmy także wiele indywidualnych treningów. Pracowaliśmy nad uderzeniami, finalizacją akcji pod bramką przeciwnika. Ta współpraca bardzo fajnie nam się układała. On był takim moim "piłkarskim synkiem".
Tak to się przyjęło, jak do niego mówiłem "synu", on do mnie "tato" (śmiech). Potem jego następnym "ojcem" był Michał Probierz w Jagiellonii Białystok, spotkaliśmy się zresztą we trzech na weselu Karola w maju ubiegłego roku. Mieliśmy okazję powspominać dawne czasy.
Zapewne więc śledził pan jego karierę już po tym, jak zakończył naukę w waszej szkole.
- Początki nie były łatwe, ale przez te trzynaście lat piłkarskie kariery Karol przeszedł różne szczeble i długą drogę do pierwszej reprezentacji Polski. Zasłużył sobie na to umiejętnościami i ciężką pracą. Widać i dziś na boisku, że dalej się rozwija.
W kadrze występuje najczęściej jako napastnik. W czasach, kiedy grał w UKS SMS Łódź także ustawiał pan go z przodu czy szukał dla niego miejsca również na innych pozycjach?
- To była taka klasyczna "dziesiątka", przed laty na takich pozycjach występowali choćby słynni Michel Platini czy Roberto Baggio. Karol nie był typem piłkarza, który tylko czekał na podania w polu karnym. Lubił zejść z nią gdzieś w bok, bliżej środka boiska, rozegrać kombinacyjnie, brał też na siebie ciężar gry. Kiedy z kolei przeprowadzaliśmy akcje skrzydłami, to wbiegał w pole karne, można powiedzieć, że piłka tam go szukała. Potrafił też uderzyć z dystansu.
Jak pan widzi jego dzisiejszą rolę w reprezentacji?
- Na pewno kadra potrzebuje tego typu zawodnika co właśnie Karol. Piotrek Zieliński niekoniecznie odnajduje się na pozycji tej klasycznej "10". Tak więc "Świder" spełnia tu bardzo pożyteczną rolę. W ogóle twierdzę, że jest bardzo dobrym partnerem w ofensywie dla Roberta Lewandowskiego.
Pamiętamy przecież ich dobrą współpracę choćby podczas Euro 2020 i meczu z Hiszpanią, który zremisowaliśmy 1:1 ("Lewy" strzelił tam gola po dośrodkowaniu Świderskiego - przyp. autora). Także za kadencji Paulo Sousy Karol zdobył zwycięską bramkę w meczu z Albanią w Tiranie (1:0) po podaniu Roberta.
Niestety, nie mieli zbyt wielu okazji występować razem w reprezentacji, trenerzy reprezentacji widzieli w Karolu raczej zawodnika wchodzącego z ławki. Dziwiło mnie, że jakby nie dostrzegają, że "Świder" jednak wykonuje pożyteczną robotę dla Lewandowskiego. Na mundialu w Katarze przeciwko Argentynie zagrał na prawej stronie boiska, natomiast w pewnym momencie był nawet prawym obrońcą w tej defensywnej taktyce Czesława Michniewicza. To już jednak historia, teraz do swoich umiejętności będzie przekonywał nowego selekcjonera. Pod względem fizycznym, motorycznym, prezentował się ostatnio bardzo dobrze. Powinien jednak wychodzić na boisko w pierwszym składzie.
ZOBACZ:
Karol należy do tych nielicznych zawodników, którzy w ostatnich dniach, zasłużyli na dobre oceny. W meczu z Czechami pojawił się na boisku po przerwie i ożywił nieco naszą grę w ofensywie.
- W drugiej połowie nasze poczynania wyglądały już solidnie. Gdyby nie ten fatalny początek w Pradze, kiedy straciliśmy dwa gole, mecz mógł ułożyć się dla naszej reprezentacji całkowicie inaczej, remis był w zasięgu, a może nawet pokusilibyśmy się o wygraną. Wiadomo, ten zespół dopiero się zgrywa. trener Santos też poznaje zawodników. Myślę, że Karol wykorzystał swoją szansę. Wiemy, że potrafi strzelać bramki, w reprezentacji czyni to za kadencji kolejnych selekcjonerów. Szkoda, że w Charlotte w USA nie wszystko układa się dla niego tak, jakby chciał. Oglądam te jego mecze w USA, często jest ustawiany gdzieś z boku, cofnięty, rzucany na różne pozycje i według mnie brakuje mu stabilizacji. Z drugiej strony najważniejsze, że regularnie gra w klubie, w przeciwieństwie do niektórych polskich kadrowiczów.
Skrót meczu Polska - Albania (1:0) na PGE Narodowym w Warszawie.
Jednym słowem jest to piłkarz, który odwdzięcza się dobrą grą, kiedy trenerzy na niego stawiają i umieszczają na optymalnej pozycji?
- Myślę, że odwdzięczał się każdemu dotychczasowemu szkoleniowcowi, czy to w SMS, Jagiellonii, Salonikach, Charlotte. W reprezentacji strzelał gole za kadencji kilku selekcjonerów.
W ubiegłym roku, kilka dni po weselu, wszedł na boisku w meczu z Walią we Wrocławiu w Lidze Narodów i zdobył w końcówce zwycięską bramkę na 2:1. Niestety, w następnych wyjazdowych meczach z Belgią i Holandią w tych rozgrywkach trener Michniewicz nie dał mu w ogóle szansy. Uratował nam trzy punkty, dzięki którym, jak się później okazało, pozostaliśmy w ogóle w Dywizji A, a nie zagrał już choćby minuty. Bardzo mnie to zdziwiło.
Często dziś rozmawiacie? Jaki prywatnie jest Karol Świderski?
- Rozmawialiśmy nawet we wtorek (28 marca - przyp. autora) o meczu z Albanią. Mamy kontakt na bieżąco. Dla mnie on zawsze będzie takim przybranym, piłkarskim dzieckiem. Spokojny chłopak, dla niego piłka nożna to całe życie. Takiego go zapamiętałem, taki pozostał. Jest skromny, nie szpanuje drogimi autami czy zegarkami, nie bryluje w mediach. Znamy historie wielu piłkarzy, którzy mieli talent, ale odbiła im "palemka i sodóweczka" i nie osiągnęli niczego wielkiego. Świderski, nawet, jeśli nie zagra w wyjściowym składzie, to cierpliwie czeka na swoją szansę. Zawsze mu powtarzam "Karol nie zmieniaj się, bądź sobą, to jest klucz do twojego sukcesu".
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK
POLECAM:
- Jacek Krzynówek o meczu Polska - Albania: formę buduje się w klubie a nie na zgrupowaniu kadry
- Łukasz Cieślewicz o piłkarzach z Wysp Owczych: potrafią urwać punkty faworytom
- Jak Polacy zaczynali eliminacje? Porażki na starcie zwiastowały problemy, choć zdarzył się też wyjątek
- Uchwyceni w kadrze. Szymon Marciniak sędziował ciekawe lokalne derby w PKO BP Ekstraklasie
- Krzysztof Kamiński, były piłkarz Widzewa Łódź wspomina mecze z Liverpoolem: nie pękaliśmy!
Komentarze
Prześlij komentarz